Gazeta
Internet

Witaj,     |  Zaloguj
Nasza społeczność

Logowanie

Dołącz do eKulturalnych
Zapomniałem hasła
Przejdź do eKulturalni.pl
GDZIE JESTEŚ:  E-ŚWIATOWID    Aktualności

Data dodania: 05.06.2015 16:00 Miasto:Berlin Kategoria:Turystyka Autor:Aleksandra Jarzębska, RED. Placówka:Brak
Berlin nie taki, jak się wydaje - zobacz zdjęcia!
Budowa berlińskiego stadionu zakończyła się w 1936 roku. W tym też roku obiekt był widownią wydarzeń igrzysk olimpijskich...
Budowa berlińskiego stadionu zakończyła się w 1936 roku. W tym też roku obiekt był widownią wydarzeń igrzysk olimpijskich... (fot. Aleksandra Jarzębska )

Jutro - w sobotę, 6 czerwca, na stadionie olimpijskim w Berlinie FC Barcelona i Juventus Turyn rozegrają finał piłkarskiej Ligi Mistrzów. Jaki jest Berlin na co dzień?

Na to pytanie oczywiście najpełniej mogą odpowiedzieć sami berlińczycy. A jest ich ponad 3 miliony! Jedna z głównych europejskich metropolii na co dzień jest... cicha. To jedno z najbardziej zaskakujących spostrzeżeń z naszego krótkiego, zaledwie 3-dniowego pobytu w tym mieście pod koniec maja. 

To, co rzuca się w oczy już przy wyjeździe do Berlina, to świetnej jakości nawierzchnie dróg (to możliwe!) i to, że praktycznie wszystkie samochody są czyste, co u nas wciąż jeszcze nie jest standardem (choć należy zauważyć, że sytuacja na tym odcinku poprawia się). Transport publiczny jest bardzo dobrze zorganizowany, choć nie należy do tanich. Głównie poruszałyśmy się pieszo, ale korzystałyśmy też z elektrycznej kolei miejskiej S-Bahn. Pociągi są przestronne i bardzo ciche, a perony i wozy - do siebie dopasowane. Widać, że projektanci pomyśleli o wygodzie i bezpieczeństwie podróżnych - odległość między przystankiem a wejściem do pociągu jest tak mała, że dzieci, osoby starsze czy wózki mogą przemieścić się praktycznie bez niczyjej pomocy. 20-minutową, w sumie monotonną podróż, regularnie uatrakcyjniają rozmaite "występy". Na jednym z przystanków wsiada grupa ciemnoskórych chłopców, którzy zaczynają grać na trąbkach i zbierać datki do kapelusza. Po chwili okazuje się, że w torbie na kółkach mają magnetofon, a jazzowe frazy pochodzą z płyty. Na innym przystanku wsiada bezdomny, który spiesznie przechodząc między siedzeniami zbiera co łaska i... zaraz znika. Gdyby tak mieć ze sobą kamerę i nagrać to, łącznie z reakcjami pasażerów, ich minami, spojrzeniami, znakiem zapytania w oczach: co ciekawego jeszcze nas spotka? 

Praktyczne podejście do "urządzania", "organizowania" miasta widać na każdym kroku. Turystę, ale i mieszkańca (w tym rzesze muzułmanów, osób o ciemniejszych odcieniach skóry), cieszy porządna informacja wizualna i dostępność map. Szerokie, przestronne ulice, a właściwie aleje (wiele z nich przypomina te w Paryżu), bez trudu mieszczą miliony samochodów. I miliony rowerów, które są równoprawnym środkiem komunikacji.

W Polsce jesteśmy dopiero na początku "przygody rowerowej" - ścieżki "się budują" (tempo powinno być szybsze, a zakres prac znacznie szerszy), wiele osób właśnie zaopatruje się w nowe, pastelowe rowery miejskie. W kilku centralnych dzielnicach Berlina, które miałyśmy okazję bliżej poznać (w tym urokliwy, pełen zieleni Charlottenburg), dosłownie wszędzie widać rowery. Wcale nie nowe i nie piękne. Można odnieść wrażenie, że najwięcej jest kolarzówek. Całe ich stada są poprzypinane grubymi łańcuchami (często w kolorowych osłonkach) gdzie tylko się da. Jeździ się szybko, także po ulicach. Widok na jednej z głównych arterii: rozpędzonej cyklistki w rozwianej marynarce, spódnicy i kasku, czy starszego pana w garniturze z teczką w koszyku, może Polakowi mrozić krew w żyłach, ale widać że tam rowerzyści, rowerzystki i kierowcy samochodów w miarę zgodnie kooegzystują. 

W ostatnich latach i u nas przybywa nowych pojazdów, które są zdecydowanie cichsze, niż kiedyś. W niemieckiej stolicy stanowią one chyba większość, bo jest naprawdę cicho. Tramwaje i - jak już wspomniano - S-Bahn również kursują prawie jak duchy. jeśli dodać do tego akustyczny komfort w innych częściach przestrzeni publicznej (chodniki, place, kafejki, część sklepów), to jest to prawdziwy miód na serce i... uszy.  

Siedząc na kamiennej ławce przy fontannie na słynnym Alexanderplatz (Placu Aleksandra), można było poczuć się trochę tak jak na seansie niemego filmu o czasach nam współczesnych (czy ktoś taki film nakręcił?), albo jak w sercu akcji jednego ze spektakli Franka Castorfa z Volksbühne am Rosa-Luxemburg-Platz. Obrazy z widzianych szereg lat temu przedstawień berlińskiego teatru wróciły jak żywe. Castorfowi udało się w nich trafnie oddać klimat tego na pozór spokojnego, poukładanego niemieckiego życia, które jednak toczy niepokój, a może i szaleństwo. Czy w tej głębokiej warstwie istnienia jesteśmy inni od Niemców?

Na Alexanderplatz stoi dużych rozmiarów panoramiczne zdjęcie placu w ruinie - zniszczonego w wyniku ostatniej wojny. Współczesna sceneria: rozległa, pełna szarego kamienia, uporządkowana przestrzeń, "porządna" architektura tego miejsca uświadamiają jak wiele od tego czasu się wydarzyło. To miejsce udało się odbudować, ale czy Niemcom udało się odbudować  w s z y s t k o? Wielki, czarno-biały fotogram jest ponurym memento. Nie tylko dla berlińczyków. Co ciekawe, na jednym z przystanków S-Bahn na tablicy ogłoszeń ktoś powiesił biało-czarno-czerwony plakat o treści anty-nazistowskiej. Czy coś takiego (lub o zbliżonym przesłaniu, np. przypominającym o niechęci wielu Polaków do czarnoskórych, bądź wyznawców judaizmu) mogłoby się pojawić na jakimś polskim przystanku?

Ludzie. Przyjaźni, uśmiechnięci. Zwłaszcza jeśli choć trochę zna się niemiecki, ale oczywiście wszędzie można porozumieć się po angielsku. Nie brakuje Rosjan i Polaków. Polski słychać praktycznie na każdym kroku. W wielkim sklepie sprzedawczyni pomaga nam w przymierzalni. Mówi łamaną polszczyzną. Nie pytamy jak to możliwe. Nie ma na to czasu, ale uśmiecha się ze zrozumieniem i czujemy się jak... w domu. Przy ogrodzeniu zoo swój kram z ładną biżuterią w typie afrykańskim rozłożył na chodniku czarnoskóry chłopak. Okazuje się, że jest z Afryki i mówi po polsku. Miał sąsiadów - Polaków. Towarzyszący mu drugi, młodszy chłopak jest niepełnosprawny, siedzi na wózku, robi naszyjnik z koralików. Jest innej nacji, niż Afrykańczyk, trudno ocenić jakiej. Ale też mówi po polsku, bo urodził się... w Polsce. 

Berlin jest wspaniały. Cichy, uporządkowany, pełen zieleni, historii, interesującej i niezwykle zróżnicowanej architektury, która tworzy jednak harmonijną i wyjątkową w swoim rodzaju scenografię do życia. Muzeum Pergamońskie (jedno z kilku, które są na Wyspie Muzeów; sama Wyspa od 1999 roku znajduje się na liście dziedzictwa kulturowego UNESCO jako unikatowy zespół architektoniczny i kulturalny) jest jednym z najpiękniejszych, jakie widziałyśmy.

W ciągu dwóch godzin odbywamy wędrówkę przez tysiąclecia, odwiedzamy starożytną Mezopotamię, Babilon, Grecję i Rzym, poznajemy świat islamu... 

Ale są też tu i ludzie bezdomni, szukający jakiegoś celu w życiu (a może chcący żyć bez celu, zupełnie wolni) i narkomani. Berlin ma miliony twarzy. Jest zaskakujący i zastanawiający. Trudno będzie o nim zapomnieć. 

Podziel się:
Wszelkie prawa do tego tekstu są zastrzeżone. Publikowanie go w całości lub części wymaga zgody Wydawcy.

Kierownik Redakcji: Hanna Laska-Kleinszmidt

tel 55 611 20 69

Jeśli chcesz dodać swój komentarz zaloguj się. Jeśli nie masz jeszcze konta zarejestruj się tutaj.
MENU

eŚWIATOWID W LICZBACH

 

Publikacji: 12105
Galerii: 307
Komentarzy: 1354

 


Liczba odwiedzin: 11456949

KONTAKT Z REDAKCJĄ

Wydawca:

Centrum Spotkań Europejskich
"ŚWIATOWID"

pl. Jagiellończyka 1
82-300 Elbląg
tel.: 55 611 20 50
fax: 55 611 20 60

 

Redakcja:
redakcja@eswiatowid.pl
tel.: 55 611 20 69

Administrator systemu:
adm@swiatowid.elblag.pl
 

 

 


 

 

Projekt dofinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007 - 2013 

oraz budżetu samorządu województwa warmińsko - mazurskiego.