Gazeta
Internet

Witaj,     |  Zaloguj
Nasza społeczność

Logowanie

Dołącz do eKulturalnych
Zapomniałem hasła
Przejdź do eKulturalni.pl
GDZIE JESTEŚ:  E-ŚWIATOWID    Aktualności

Data dodania: 07.04.2010 04:42 Miasto:Elbląg Kategoria:MŁODY EŚWIATOWID Autor:N. Kędzierska, M.H. Placówka:Centrum Spotkań Europejskich "Światowid"
Młodzi tworzą - Gabriella, cz. I
Ilustracja do tekstu autorstwa Natalii Kędzierskiej /Sekcja Dziennikarska CSE
Ilustracja do tekstu autorstwa Natalii Kędzierskiej /Sekcja Dziennikarska CSE "Światowid"/.
Dziś chcielibyśmy zaprezentować naszym czytelnikom pierwszą część opowiadania o tajemniczej księżniczce Gabrielli. Autorką tekstu jest Natalia Kędzierska - uczestniczka młodzieżowej sekcji dziennikarskiej działającej w CSE "Światowid". Natalia, podobnie jak jej redakcyjni koledzy jest wszechstronnie uzdolniona. Jest nie tylko młodą, obiecującą pisarką, posiada także zdolności plastyczne. Sama zilustrowała swój tekst. Zapraszamy do lektury.

Wielu ludzi biegało w panice bez celu. Coś nagle uderzyło i drzewa przewaliły się na dach stodoły. Przerażeni stajenni uciekli z niej z krzykiem. Kilku zostało, nie byli zdolni do wstania.

Nikt nie przypuszczał, że wróg tak łatwo przedostanie się do pałacu. Gdzie są ci, którzy byli zobowiązani do ochrony mieszkańców?    

Młoda kobieta królewskiej krwi obejrzała się nerwowo w stronę zamkniętych drzwi. Słyszała wrzaski bólu i rozpaczy ludzi tak jej oddanych.

Zaszkliły jej się oczy, ale powolnie podążyła do kryjówki. Najchętniej wszystkich by ze sobą zabrała, ale nie mogła. Każdy miał na względzie jej bezpieczeństwo. 

- Nic już nie możemy zrobić, pani – powiedział jeden z jej prywatnych ochroniarzy delikatnie ją popychając, by szła szybciej. 

- Wiem… - odparła ukrywając swoją zapłakaną twarz w cieniu. Nie przystoi się pokazywać księżniczce w takim stanie.    

Nagle rozległ się za nimi odgłos wybuchu i runął mur ze ścieżki, którą tu przybyli. Wszyscy obejrzeli się nerwowo za siebie. Nie było drogi powrotnej. Jak na zawołanie z przodu pojawili się wrogowie.    

Czterech uzbrojonych mężczyzn stanęło w pozycji bojowej gotowych zginąć przy ochronie ich pani. Jeden nadal był u jej boku. Księżniczka krainy Aralin, Gabriella, była naprawdę przerażona. Widząc hordę przeciwników atakujących tak drogich jej ludzi, a później ich zabijających… właśnie wtedy postanowiła sięgnąć po ostateczny środek ratunku.

 - Blit, złap mnie mocno – szepnęła ze łzami w oczach w chwili, kiedy czwarty z jej wiernych obrońców poległ.

Nim ten się zorientował, księżniczka zdjęła z palca królewski pierścień i rzuciła go o ziemię. Następnie szybko złapała swojego towarzysza za rękę. Szkarłatny klejnot roztrzaskał się o kamienną posadzkę, a blask zalał całe pomieszczenie.    

Niesamowite było zdziwienie wojowników hrabiego Dormella, kiedy na miejscu dwójki ludzi nagle zastali pustkę. Po chwili sam główny zainteresowany siarczyście zaklął na ten widok. 

- Zdążyła… - mruknął zaciskając pięści ze złości.  

- Panie… - odezwał się ktoś za nim. Dumny władca dobrze wiedział kim jest osoba za jego plecami. Westchnął niezauważalnie, poczym odwrócił się na nowo przybierając kamienną twarz.   

- Czego chcesz, Ju? – spytał. Juun był wojownikiem, to nie ulegało dyskusji. Posiadał długi miecz oraz odpowiednie buty, a także konia. Był przesiąknięty wojowniczością aż do kości, każdy jego gest świadczył o tym, że wie czym jest piekło walki i w każdym momencie jest na nią gotów.

Poruszał się jak wojownik, mówił jak wojownik, myślał jak wojownik, ale… z pewnością nie wyglądał jak prawdziwy wojownik.    

Po pierwsze był młody. Patrząc na dwudziestoletniego chłopaka nie myśli się, że jest on najlepszym podwładnym hrabiego Dormella, władcy wielu wysp na Morzu Krańcowym. Dla innych był on nadal młodzikiem, wręcz dzieckiem. Jak ktoś tak młody mógł zajść tak daleko?, myśleli niektórzy.

Ju miał kasztanowe włosy sięgające do ramion i ostre, podchodzące pod elfie, rysy twarzy. Był szczupły, poruszał się bezszelestnie, a jego zielone oczy były bardzo wyraziste. Bliżej poznany okazywał się bardzo otwartym, dowcipnym człowiekiem ze zniewalającym uśmiechem, na którego widok uginały się kolana młodych dziewcząt. Inni jednak znali jego prawdziwą, wojowniczą naturę.  

- Jestem w stanie za nimi podążyć, panie – rzekł klękając na kolanie.

 - Nie mogę tam puścić mojego najlepszego człowieka, Ju. Poza tym, to bardzo niebezpieczne.  

- Bardzo mi to pochlebia, miłościwy hrabio. Co jednak uczynisz, jeśli Gabriella wróci tu z braćmi i ich wojskiem? Wtedy nawet dziesięciu takich jak ja nie dałoby rady cię ochronić. 

- Nie chcę jej zabić, królewna potrzebna mi jest żywa. Sprowadzę ją, jeśli tylko wydasz mi taki rozkaz – Juun podniósł wzrok i spojrzał przez chwilę prosto w oczy swojego pana – Wybacz moją zuchwałość – znów przyglądał się posadzce.    

Hrabia Dormell mimowolnie zacisnął dłonie w pięści. Ściągnął brwi. W końcu nie istniała inna osoba, która podołałaby zadaniu ściągnięcia księżniczki z powrotem. Nawet on sam, chociaż nosił miano najwspanialszego władcy Dormelli od zamierzchłych czasów chwały. A takiego tytułu nie przyznaje się byle komu.

 - Juunie Ougi, rozkazuję ci podążyć za księżniczką Gabriellą i sprowadzić ją z powrotem do mnie w jednym kawałku – zamyślił się na chwilę.  Jeśli przybędzie tu z tobą z własnej, nieprzymuszonej woli, to możesz być pewien, że zostaniesz za to odpowiednio wynagrodzony. 

- Tak jest, mój panie – odparł młody wojownik. Chłopak wstał z kolan i wyciągnął przed siebie rękę. W garści migotała mała błyskotka. Błękitny klejnot w królewskim pierścieniu. Ju jeszcze raz spojrzał na hrabiego, któremu służył całym sercem.

- Do zobaczenia, hrabio – rzekł kiwając z szacunkiem głową. Następnie z całej siły rzucił pierścieniem o ziemię. Błękitny blask zalał pomieszczenie i odbił się w oczach zebranych. Inni żołnierze z wybałuszonymi oczami przyglądali się miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał ich kompan. Ju zniknął.

- Żegnaj – powiedział cicho Dormell i odwrócił się na pięcie. Miał tu jeszcze dużo do zrobienia. Naprawdę dużo.

                                            ***    

Czerwone światło wydawało się być wszędzie, a jednocześnie nigdzie nie było jego źródła. Powstawało znikąd, a było wszędzie. Blitzar unosił się w tym blasku z otwartymi oczami.

Rozejrzał się wokół, nadal ściskał rękę księżniczki. Ta patrzyła na niego i uśmiechała się promiennie. Blit uświadomił sobie wtedy, że i on się uśmiecha. Ciepły, czerwony świat…    

Nagle ręka księżniczki zaczęła wysuwać się z jego dłoni. Zsuwała się w dół razem z ciałem Gabrielli. Ta, zdezorientowana, zaczęła coś krzyczeć, jednak jej słowa nie doleciały do uszu towarzysza. Bezskutecznie wyciągali ku sobie ręce.

Po chwili królewna zniknęła Blitowi z oczu. W tym samym momencie coś zaczęło go pchać w prawo, a potem poczuł, że spada. Chwilę później on także zniknął. Zostali rozdzieleni....c.d.n.

 

 

 


Podziel się:
Wszelkie prawa do tego tekstu są zastrzeżone. Publikowanie go w całości lub części wymaga zgody Wydawcy.

Kierownik Redakcji: Hanna Laska-Kleinszmidt

tel 55 611 20 69

Jeśli chcesz dodać swój komentarz zaloguj się. Jeśli nie masz jeszcze konta zarejestruj się tutaj.
MENU

eŚWIATOWID W LICZBACH

 

Publikacji: 12145
Galerii: 307
Komentarzy: 1354

 


Liczba odwiedzin: 11543885

KONTAKT Z REDAKCJĄ

Wydawca:

Centrum Spotkań Europejskich
"ŚWIATOWID"

pl. Jagiellończyka 1
82-300 Elbląg
tel.: 55 611 20 50
fax: 55 611 20 60

 

Redakcja:
redakcja@eswiatowid.pl
tel.: 55 611 20 69

Administrator systemu:
adm@swiatowid.elblag.pl
 

 

 


 

 

Projekt dofinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007 - 2013 

oraz budżetu samorządu województwa warmińsko - mazurskiego.