Gazeta
Internet

Witaj,     |  Zaloguj
Nasza społeczność

Logowanie

Dołącz do eKulturalnych
Zapomniałem hasła
Przejdź do eKulturalni.pl
GDZIE JESTEŚ:  E-ŚWIATOWID    Aktualności

Data dodania: 27.11.2009 09:35 Kategoria:MŁODY EŚWIATOWID Autor:T.Bil, MH Placówka:Brak
Labirynt - przeczytaj ciekawe opowiadanie!
Ilustracja do tekstu autorstwa Katarzyny Dziurawiec z Braniewa /Sekcja Dziennikarska CSE
Ilustracja do tekstu autorstwa Katarzyny Dziurawiec z Braniewa /Sekcja Dziennikarska CSE "Światowid"/.
Dziś chcielibyśmy zaprezentować naszym czytelnikom opowiadanie o prawdziwej miłości, o której po cichu marzy chyba każdy z nas. Autorem bardzo ciekawego tekstu jest nasz młodszy kolega: Tomasz Bil - uczestnik Młodzieżowej Sekcji Dziennikarskiej, działającej przy redakcji portalu: www.eSwiatowid.pl. Zapraszamy do lektury!

"Labirynt" to już kolejne opowiadanie o miłości napisane przez uczestnika naszej Młodzieżowej Sekcji Dziennikarskiej. Autorką poprzedniego była Martyna Bielska.

Opowiadanie Martyny pt. "Chłopak z księżyca" zamieściliśmy 19 października 2009. Z sygnałów od czytelników, które otrzymaliśmy po tamtej publikacji wiemy, że opowiadanie bardzo się podobało. W związku z tym mamy dobrą informację autorka napisała ciąg dalszy "księżycowego romansu". Już wkrótce również zamieścimy ten tekst na naszej stronie.

A tymczasem zapraszamy do lektury tekstu Tomasza Bila, z którego dowiemy się jak silne i prawdziwe może być uczucie miłości, niezależnie od miejsca i czasu, w którym nas "dopada"...

                                               ***

 LABIRYNT

To trwało już rok. Choć jemu samemu wydawało się, że minimum dekadę. Ciemność, wilgoć, brud. Odkąd wszedł do Labiryntu, to była jego codzienność. Cuchnął. Jego toga była cała postrzępiona, a on sam zarósł niemiłosiernie.

Jednak największe zmiany - bo nieodwracalne - zaszły w jego wnętrzu. Świadczyły o tym smutne, naznaczone ciężkim doświadczeniem oczy. Puste i zimne. A przede wszystkim pozbawione jakiejkolwiek nadziei.

Gdzie ja mam teraz pójść? Czy ja już tutaj kiedyś nie byłem? Niech szlag trafi budowniczych tego piekielnego miejsca, niech ich Tartar pochłonie! Kręcę się w kółko! Albo... albo po prostu zdaje mi się. Wszystko tu wygląda tak samo, wszystko jest takie... takie... wrogie... Ta monotonia, ten chłód posągów. Na Zeusa, gdzie ona jest?

Ona... ta dawna miłość którą utracił. A którą - wedle słów wyroczni - miał rzekomo odnaleźć w Labiryncie. W zapomnianym przez bogów miejscu. Wiedział, że gdyby mógł cofnąć czas, dla niej kolejny raz zdecydowałby się przekroczyć progi tego miejsca. Najbardziej niebezpiecznego, przerażającego bardziej niż sam Hades.

Nagle zza rogu wynurzył się olbrzymi skorpion. Kolejny już raz w mroku Labiryntu przyszło mu walczyć. Wiedział, że te stwory to demony jakich nie stworzyła natura. Dlatego był zdolny do nienawiści względem nich. Wyciągnął miecz i z okrzykiem rzucił się na wroga. Stwór nie pozostał dłużny. Zwarli się z sobą w morderczej walce. Po chwili w korpusie skorpiona tkwił wbity do połowy miecz i dało się słyszeć bezlitosny, rozrywający powietrze krzyk bestii. Ostatnim tchnieniem uderzyła jadem. Trafiła.

- Na Hermesa! Co za ból! Co za ból! Nie wytrzymam tego, nie dam rady... nie... Muszę dać radę. Za chwilę trucizna wysączy się na całe me ciało. Nie powinienem się poddać... Skoro nie mam już siły... Niech wzmocni mnie myśl o niej.

Odciął sobie ugodzoną jadem, już coraz bardziej posuwającą się zgnilizną rękę. Wył z bólu. Potem krzyczał. Płakał. Na koniec po prostu cicho szlochał. Zdążył jeszcze rozciąć swoją togę i zatamować jakoś tryskającą na wszystkie strony krew. Zemdlał z jedną tylko myślą. Sam nie przeżyję. Sam już nie dam rady.

Obudził się w wielkiej, pełnej pochodni sali. Dokoła rozciągał się cały panteon bogów Olimpu. Nie wiedział co się z nim dzieje, nie wiedział czy żyje. Długo jeszcze leżał półprzytomny, gdy do sali weszła piękna kobieta. Promieniowała z niej boskość.

- Witaj śmiertelny. Długa droga za tobą. - odgarnęła włosy z ramion. - Zaimponowałeś mi. Powiem nawet, że żaden z was nigdy tak mi nie zaimponował. Nie patrz tak na mnie, wiem po co tutaj jesteś. Szaleńcze! Zszedłeś do Labiryntu za swoją utraconą miłością! Gdybyś nawet rok temu uległ którejś z jego pułapek, to przez sam fakt twojej odwagi... i głupoty... zabrałabym cię stamtąd jak teraz.

- Kim jesteś? Powiedz mi, o pani, kim jesteś? - pytanie przerwało teatralną nieco chwilę ciszy. Kobieta nie zwlekała.
- Jestem Afrodyta. Boginią piękna, kwiatów, pożądania...

- I miłości. - skołowany mężczyzna przerwał wyliczanie. I zobaczył w oczach bogini gniew.

- Nie ma miłości, głupcze! Nie ma! Spójrz na dzisiejszy świat. Mężowie zdradzają żony, żony mężów. A ile kwitnie i wyrasta na ziemskim padole zboczeń, dewiacji! Jest namiętność, pożądanie, instynkty, seks! Ale miłości nie ma, została tylko w poezji. Dlatego nie mogę być jej boginią. Dlatego też wzbudziłeś moje zainteresowanie. Rok bezsensownego szukania, wzniosłego zaglądania wewnątrz siebie, rok walki w labiryncie. Zmarnowany rok.

- Nie! Nie! To nie może być prawda! - mężczyzna zdawał się być zdruzgotany! - Jest miłość! Ja kocham! Wiem o tym, że kocham!

Afrodyta zaśmiała się. Widać było, że nie dowierza. Czekała tylko na jedno, czekała na to już od roku. Chciała udowodnić swoją rację.

- Pokażę Ci jak szybko zapomnisz o tej swojej miłości. Teraz. Na jego oczach zrzuciła z siebie szatę. Nie miała nic pod spodem. Spojrzała na niego wyzywająco. Każda część ciała bogini zdawała się krzyczeć - mogę być twoja. Już, w tej chwili. Po prostu zapomnij o wszystkim, zapomnij o niej.

Widać było że śmiertelnik ją fascynuje. Chciała tylko jednego - złamać jego wolę, pokazać mu, że rok walki w labiryncie był nic nie wart. On patrzył. A po chwili podszedł do niej.

Nie mógł inaczej, była piękna. Pochłonęła go niczym syrena wabiąca śpiewem marynarzy. Należał do niej.

- Nie! - z letargu wyrwał go moment otrzeźwienia. Nie wiadomo skąd ów moment się wziął. Pragnął bogini całym sobą, ale gdzieś w sercu, w jednym małym miejscu na jego dnie, poczuł to, czego szukał od dawna. Miłość.

- Nie ulegnę ci Afrodyto, choć twoje piękno jest niezaprzeczalne. Ale to nie jest to, czego potrzebuję. Bo ja wciąż wierzę w to, w co ty już wierzyć przestałaś.

Afrodyta nie mogła ukryć swego zdumienia. Wyznanie mężczyzny przekroczyło pojęcie bogini. Pomyliła się co do niego. I ta świadomość wprawiła ją w gniew. Ogromny gniew. Tak wielki, że nawet odległe wody Styksu odczuły go i zafalowały. W sali rozbłysło światło. A potem nie było już nic.

Obudził się w Labiryncie. W innym jego miejscu. To go przeraziło. Wiedział, że nie znając tego odcinka lochów może naprawdę zostać w nich na zawsze. Nagle za załomem muru dostrzegł światło. Ożywił się. Dopiero teraz spostrzegł, że jego ręka wróciła na miejsce, tak jakby do walki ze skorpionem nigdy nie doszło. Zastanowiło go, czemu bogini obdarzyła go takim darem. Przecież obraził ją odmową. Nie mógł jednak zastanawiać się nad tym zbyt długo - jego oczom ukazała się wielka, wyłożona złotem, pełna skarbów sala. W jej centrum, na wielkim podeście, siedział Minotaur.

- A więc dotarłeś aż tutaj. - stwór był wyraźnie pod wrażeniem osiągnięcia śmiałka. - Przybywasz zapewne po skarby mego domu.
- Nie. Wyrocznia powiedziała mi, że tutaj odnajdę utraconą miłość.

Minotaur zaśmiał się. Śmiał się naprawdę długo. I strasznie. - czy to o nią ci chodzi?
Wskazał palcem na drobną, śliczną dziewczynę uwiązaną do jednej z kolumn. Mężczyzna zamarł. To była ona.
- Ta niewolnica należy do mnie. Ale nie jestem okrutnikiem. Przebyłeś długą drogę, więc mam dla ciebie jedną i tylko jedną propozycję. Musisz zdecydować natychmiast. Mianowicie - jej wolność za twoje życie. Wybieraj. Teraz.

- Zgadzam się. - odpowiedział mężczyzna. Potwór uśmiechnął się. W jednej chwili opadły łańcuchy z niedowierzającej wszystkiemu dziewczyny. Mężczyzna spojrzał na nią. Nie musieli nic mówić, rozumieli wszystko.
- Wyślę ją do Aten, bądź spokojny. - powiedział Minotaur. - A teraz twoja część umowy.

Wiedział, że wyrocznia miała rację. W labiryncie odnalazł to, co utracił. Zrozumiał coś jeszcze. Gdyby wcześniej uległ pełnym pokus i trudów lochom znaczyłoby to, że tej utraconej miłości tak naprawdę nigdy nie było. Ale jest. Oddać życie za to przekonanie było dla niego bardzo niską ceną. Więc oddał je. Z uśmiechem.

Afrodyta nie dowierzała. Przyglądała się w milczeniu finałowi wyprawy śmiertelnika. Uśmiechnęła się. Do sali wszedł jej mąż, Hefajstos. Spojrzała na niego, w taki sposób w jaki od dawna nie potrafiła spojrzeć.

- Wciąż jednak mogę być boginią miłości. - powiedziała, a w jej głosie dało się słyszeć radość. - okazuje się, że ona jednak nie umarła...




 

Podziel się:
Wszelkie prawa do tego tekstu są zastrzeżone. Publikowanie go w całości lub części wymaga zgody Wydawcy.

Kierownik Redakcji: Hanna Laska-Kleinszmidt

tel 55 611 20 69

Jeśli chcesz dodać swój komentarz zaloguj się. Jeśli nie masz jeszcze konta zarejestruj się tutaj.
Komentarze
 
TheBulversaint
|2009-12-04 14:19:35
Bardzo naiwny ton, choć ciekawy pomysł. Dużo do poprawy w warstwie tekstowej. Słowa muszą płynąć. Kolejne na pewno będzie lepiej napisane, a widzę, że pomysłów raczej nie zabraknie, chyba że pozostaniesz w sferze mroku. Pozdrawiam
MENU

eŚWIATOWID W LICZBACH

 

Publikacji: 12133
Galerii: 307
Komentarzy: 1354

 


Liczba odwiedzin: 11516431

KONTAKT Z REDAKCJĄ

Wydawca:

Centrum Spotkań Europejskich
"ŚWIATOWID"

pl. Jagiellończyka 1
82-300 Elbląg
tel.: 55 611 20 50
fax: 55 611 20 60

 

Redakcja:
redakcja@eswiatowid.pl
tel.: 55 611 20 69

Administrator systemu:
adm@swiatowid.elblag.pl
 

 

 


 

 

Projekt dofinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007 - 2013 

oraz budżetu samorządu województwa warmińsko - mazurskiego.