Gazeta
Internet

Witaj,     |  Zaloguj
Nasza społeczność

Logowanie

Dołącz do eKulturalnych
Zapomniałem hasła
Przejdź do eKulturalni.pl
GDZIE JESTEŚ:  E-ŚWIATOWID    Aktualności

Data dodania: 19.10.2009 01:20 Kategoria:MŁODY EŚWIATOWID Autor:inf. nadesłana, MH Placówka:Brak
Chłopak z księżyca - przeczytaj opowiadanie o miłości!
 Ilustracja do tekstu autorstwa Katarzyny Dziurawiec z Braniewa /Sekcja Dziennikarska CSE
Ilustracja do tekstu autorstwa Katarzyny Dziurawiec z Braniewa /Sekcja Dziennikarska CSE
Któż z nas nie marzy o wielkiej miłości. Chyba każdy. Nawet Panowie, którzy się do tego oficjalnie nie przyznają. Dlatego też chcielibyśmy zaproponować naszym czytelnikom opowiadanie o wielkiej miłości, która "spadła z księżyca". Autorką opowiadania jest Martyna Bielska - uczestniczka młodzieżowej sekcji dziennikarskiej działającej w CSE "Światowid". Zapraszamy do lektury.

Od zawsze lubiłam spoglądać na Księżyc. Potrafiłam godzinami siedzieć wpatrując się w niego przez okno.

Wiele razy rodzice znajdowali mnie śpiącą z głową na parapecie. Niezbyt im się to podobało, ale nic nie mogli na to poradzić. To było silniejsze ode mnie.

Wieczorami, gdy spacerowałam po parku często zapatrzona w to piękne zjawisko zapominałam o całym świecie. Uspokajał mnie, zachwycał, oczarowywał. Nie interesowało mnie praktycznie nic z wyjątkiem tej pięknej satelity.

Ludzie uznawali mnie za dziwną, ponieważ nie potrzebowałam w życiu atrakcji, rozrywek. Wystarczył mi po prostu Księżyc. Do czasu, gdy skończyłam 17 lat.

Tego lata rodzice wysłali mnie do babci. Byłam jedynaczką, więc bardzo mnie tam rozpieszczano. Ale nie z tego powodu uwielbiałam tam jeździć.

Dziadkowie mieszkali w małej miejscowości, w której wszyscy się znali. Wokół ich małego domku znajdował się las, a niedaleko mała polana z wspaniałym widokiem na księżyc nocą. W czasie, gdy miałam się tam zjawić zanosiło się na pełnie. Idealne miejsce i czas.

- Jestem! – Krzyknęłam uradowana otwierając wejściowe drzwi chatki dziadków.

Po chwili zjawiła się babcia z szerokim uśmiechem i uściskała mnie mocno.
- Elizo, kochanie, jak dobrze Cię widzieć! – Wołała babcia. Gdy już obejrzała mnie z każdej strony, oznajmiła, że bardzo wymizerniałam, i pochwaliła moją nową fryzurę, pomogła mi zanieść torby do mojego tymczasowego pokoju.

- Gdzie dziadek? – Spytałam wyjmując ubrania z walizki i wkładając je do półki.

- Siedzi w ogrodzie. Niedawno skończył składać tą dużą huśtawkę – wyjaśniła babcia z uśmiechem. Cały dziadek.

- Idź do niego skarbie, a ja skończę. Ucieszy się na Twój widok – dodała. Uśmiechnęłam się i popędziłam do ogrodu.

- Dziadku! – Znalazłam go na małej starej ławeczce palącego fajkę.

- Elu! – Twarz dziadka rozpromienił wielki uśmiech. Nazywał mnie ,,Elą”, ponieważ twierdził, że to imię bardziej do mnie pasuje.

- Dobrze Cię widzieć – oznajmiłam.

- I Ciebie, maleńka. Przytulił mnie, gdy usiadłam obok niego. Przez chwile siedzieliśmy w milczeniu. Rozmowa nie była potrzebna. Rozumieliśmy się bez słów. Głęboko wdychałam powietrze. Brakowało mi tego w mieście pełnym spalin.

- Nadal lubisz wpatrywać się w księżyc? – Spytał dziadek przerywając przejmującą ciszę.

- Tak, wciąż to uwielbiam – odparłam cicho.

Reszta dnia minęła w miłej atmosferze. Czułam się bardzo dobrze. Pod wieczór wyszłam na spacer. Babcia pozwalała mi wychodzić wieczorem, ponieważ mieszkali w bardzo spokojniej okolicy. W razie, czego miałam telefon. Ostrożności nigdy za wiele.

Poszłam prosto na polanę. Niedaleko znajdowało się maleńkie jeziorko, i czekałam, aż luna ukaże się w pełnej krasie. Usiadłam na trawie i jak zaczarowana wpatrywałam się jak wyłania się z mroku.

Byłam tak odurzona zapachem lasu i szumem wiatru, że nie usłyszałam, gdy ON się zjawił.

- Witaj! – Odwróciłam się gwałtownie na dźwięk głębokiego głosu. Osłupiona wpatrywałam się w chłopaka, którego oświetlało światło Księżyca. Jego kruczoczarne włosy, opadające do ramion, lśniły, a w oczach błękitnej barwy skrzyły się ogniki.

- Wybacz, nie zauważyłam, że ktoś się tu zjawił – wymamrotałam wstając. – Ja… chyba już pójdę – dodałam.

- Nie musisz się mnie bać – zapewnił cicho chłopak.

- Nie boję się. Ja, tylko… powinnam iść.

Brunet przechylił głowę na bok i uśmiechnął się do mnie zawadiacko. Patrzyłam jak urzeczona w jego piękne oczy, ale nie dawałam tego po sobie poznać.

- Często patrzysz w Księżyc, prawda? – Spytał.

- Ja, … skąd Ci to przyszło do głowy? – Oburzyłam się. Milczał. Wciąż jednak patrzył na mnie tak przenikliwie.

- Eliza to bardzo ciekawe imię – oznajmił nagle.

Teraz naprawdę się przeraziłam. Skąd wiedział jak mam na imię i, że lubię patrzeć w księżyc.

- Kim Ty jesteś?! – Wrzasnęłam odsuwając się.

- Nawet, jeśli bym Ci powiedział, nie uwierzyłabyś – odparł krótko.

- Spróbuj.

- Dobrze, więc jestem wysłannikiem z Księżyca, który pojawia się na ziemi, jako człowiek jedynie w czasie pełni.

Byłam zdumiona. - Przecież to stek bzdur.

- A nie mówiłem?

Tego już było za wiele. Mimo to coś kazało mi uwierzyć w jego nieprawdopodobną bajeczkę.

- Dlaczego zjawiłeś się akurat tutaj i akurat dzisiaj? – Zapytałam.

- Dziś jest pełnia, a poza tym chciałem poznać dziewczynę, która kocha Księżyc tak bardzo jak ja.

To miało sens. Tak jakby. - Powiedzmy, że Ci wierzę… I co dalej?

- Pełnia trwa 3 dni. Co wieczór będę się tu zjawiał i jeśli oczywiście będziesz miała ochotę, możemy rozmawiać. Zgodziłam się. W końcu, co mi szkodzi. Chłopak nie wygląda na niebezpiecznego, a poza tym gdyby chciał mi coś zrobić, zrobiłby już dawno.

- Jak mam się do Ciebie zwracać?

- Artemis.

- Wybacz, ale to trochę dziwne imię - parsknęłam śmiechem.

- Pochodzę z księżyca. Widzisz w tym coś normalnego?

- Fakt.

Po tej wymianie zdań usiedliśmy na trawię i wpatrywaliśmy się razem w Księżyc. Artemis opowiadał mi o sobie, a ja odwdzięczałam się tym samym. Niedługo przed północą musiałam wracać. Pożegnałam się z nim i wróciłam do domu.

Następnego dnia wieczorem znowu poszłam na polanę. Jakaś dziwna siła kazała mi tam iść. Przegadaliśmy kolejny wieczór. Trudno mi było się z nim rozstawać.

- Elizo, jutro się zobaczymy - zapewnił z uśmiechem, od którego serce mocniej mi zabiło.

- Obiecujesz? – Droczyłam się.

- Solennie Ci to obiecuje. Uśmiechnęłam się i postanowiłam zostać z nim jeszcze trochę.

- Wierzysz w cuda? – Spytałam.

- Chyba tak. Cud, który mi się przydarzył to Ty.

Za każdym razem, gdy mi o czymś opowiadał, uśmiechał się, czy po prostu śmiał, czułam, że moje serce wykonuje fikołki. Cudowna ekstaza ogarniała mnie z każdym spojrzeniem na niego. W pewnej chwili położył swą dłoń na mojej. Nie zabrałam jej. Pragnęłam by ta chwila trwała wiecznie. Wiedziałam jednak, że przyjdzie czas rozstania.

Ostatniej nocy spędzonej wspólnie chciałam wyglądać idealnie. Wygrzebałam moją błękitną sukienkę i narzuciłam na plecy jasny sweterek. Zjawił się punktualnie. Tego wieczoru jego oczy błyszczały jak gwiazdy.

Podszedł do mnie, ukłonił się lekko i uśmiechnął. - Mogę prosić do tańca? Kiwnęłam głową zdenerwowana. Tańczyliśmy przy świetle Księżyca. Wtuliłam głowę w jego ramię i poczułam, że łzy ściekają mi po policzkach. Otarłam je wierzchem dłoni. Pod koniec tańca Artemis przytulił mnie.

Usiedliśmy na ławce, którą tego dnia rano przyciągnęłam tutaj z dziadkiem.

- To ostatnia noc - oznajmiłam zachowując pozory spokoju. Przytaknął jedynie i dalej milczał. Rozmowa się nie kleiła. Nie wiedziałam, co mam mówić, żeby nie wyjść na zdesperowaną. Denerwowałam się. Przez resztę wieczoru nie mówiliśmy nic. Chyba wystarczała nam sama obecność. Zbliżał się czas rozstania.

- Odchodzisz. – To jedyne, co mogłam powiedzieć. Artemis patrzył na mnie spokojnie.

- Jesteś piękna. – Oznajmił gładząc mnie po głowie. Mimowolnie uśmiechnęłam się.

- Zobaczę Cię jeszcze? Nie odpowiedział. Przygryzłam wargę.

- Nie chcę się z Tobą rozstawać. – Wymamrotałam, czując w gardle wielką gulę.

- Nie mogę zostać - odparł.

Rozpłakałam się. Dwa dni temu miałam ochotę od niego uciec, a teraz bałam się, że więcej się z nim nie spotkam. Przywarłam do niego mocno. Ocierał mi łzy i uspokajał cicho. Potem leżeliśmy na trawie w uścisku do czasu, gdy słońce zaczęło pojawiać się na horyzoncie.

- Muszę iść. – Wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. Podniosłam się.

- I, co z nami dalej będzie? – Spytałam, chociaż nie byłam pewna, czy chcę znać odpowiedź.
- Nie wiem.
- Wrócisz tu.
- Tego również nie wiem. Miejmy nadzieję, że będę mógł wrócić przy następnej pełni księżyca.


- Miejmy nadzieję. – Powtórzyłam i po raz ostatni przytuliłam go. Odsunął mnie delikatnie i złożył pocałunek na mych ustach. Chyba nigdy nie czułam takiego szczęścia jak w tamtej chwili.

Potem odszedł. Od tamtej pory spoglądanie w księżyc nie było takie samo.

Martyna Bielska


Podziel się:
Wszelkie prawa do tego tekstu są zastrzeżone. Publikowanie go w całości lub części wymaga zgody Wydawcy.

Kierownik Redakcji: Hanna Laska-Kleinszmidt

tel 55 611 20 69

Jeśli chcesz dodać swój komentarz zaloguj się. Jeśli nie masz jeszcze konta zarejestruj się tutaj.
Komentarze
 
Antek
|2009-10-24 12:39:03
Tak jak już mówiłem, chociaż opowiadań za bardzo nie lubię, to to jest bardzo ciekawe:)
Gratuluję. P.S - Artykuł nie znajduje się w zakładce po lewej stronie MŁODY EŚWIATOWID!
 
Amelia
|2009-10-19 19:51:17
Piękne opowiadanie, naprawdę cudowne. Pomysł z księżycem może nie należy do najoryginalniejszych, ale autorka wykorzystała go w iście wspaniały sposób, za co składam serdeczne gratulacje!
MENU

eŚWIATOWID W LICZBACH

 

Publikacji: 12133
Galerii: 307
Komentarzy: 1354

 


Liczba odwiedzin: 11516795

KONTAKT Z REDAKCJĄ

Wydawca:

Centrum Spotkań Europejskich
"ŚWIATOWID"

pl. Jagiellończyka 1
82-300 Elbląg
tel.: 55 611 20 50
fax: 55 611 20 60

 

Redakcja:
redakcja@eswiatowid.pl
tel.: 55 611 20 69

Administrator systemu:
adm@swiatowid.elblag.pl
 

 

 


 

 

Projekt dofinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007 - 2013 

oraz budżetu samorządu województwa warmińsko - mazurskiego.