Historią po Jarmarku
Dwa współczesne Jarmarki oparte na historycznych tradycjach, dwa zupełnie inne wzory - w jednym przypadku postawiono na biznes, w drugim na kulturę. Obiema rękoma podpisuję się pod tym drugim. Wybieram Jarmark Jagielloński w Lublinie, zdecydowanie odradzając Jarmark Dominikański w Gdańsku.
Jarmark Jagielloński kontynuuje tradycje jarmarków organizowanych w XV i XVI wieku w Lublinie. To tutaj, w epoce Jagiellońskiego Złotego Wieku spotykali się kupcy i artyści z wielu ziem Rzeczypospolitej, odległych krańców Europy a także Azji.
Jarmark w Lublinie to spotkanie artystów, rzemieślników i rękodzielników oraz miłośników kultury oraz tradycji. Widać tu pasję i zaangażowanie, widać precyzję i pracę włożoną w przygotowanie całej imprezy. Czuć ducha, a atmosferą miasta wspaniale się oddycha. Jarmark to zaledwie trzy dni, ale pełne muzyki folkowej (bardzo różnej), turniejów rycerskich, tradycyjnych gier i teatru. Na straganach pełno jest autentycznych, ręcznie wytwarzanych przedmiotów, same stragany stylizowane są na dawne czasy, a sprzedawcy najczęściej przebrani i naprawdę znający się na rzeczy. Wokół pełno warsztatów tkactwa, kołysanek, tańca tradycyjnego, ceramiki, gry na suce biłgorajskiej czy okarynie oraz plastyki obrzędowej.
Widać spójną strategię promocji, jest wizja i rozmach, zaangażowane jest mnóstwo osób, które pracują, ale sprawia im to przyjemność. Ludzie wokół zadowoleni i bardzo życzliwi, tłum - tak, ale taki przyjazny, nie taki, że chce się jak najszybciej przecisnąć i z niego wyjść, ale taki, z którym wspólnie przeżywa się emocje i fascynacje.
Na Jarmark trafiłam przypadkiem, znalazłam się we właściwym miejscu, o właściwym czasie i polecam naprawdę gorąco. Dzięki niemu zapamiętam Lublin, jako miejsce naprawdę magiczne, a cynamonowy sklep z pamiątkami i knajpka Czarna Inez to dodatkowe, na stałe wpisane w klimat miasta miejsca z duszą. Przeciwieństwem tego był Jarmark Dominikański, który z pewnością ma wielu zwolenników, ja również co roku staram się na nim być. Jednak ten poziom komercjalizacji i bezwartościowości ponad połowy stoisk stanowi przykry dysonans z Lublinem. Gdybym nie była na Jarmarku Jagiellońskim i nie widziała, jak można stworzyć naprawdę wartościowy produkt turystyczny to z pewnością nie oceniłabym tak surowo Gdańska, ale byłam i widziałam więc mogę z czystym sumieniem powiedzieć - to zupełnie inna liga.
Wszelkie prawa do galerii zdjęć są zastrzeżone. Publikowanie galerii w całości lub części wymaga zgody Wydawcy.