Gazeta
Internet

Witaj,     |  Zaloguj
Nasza społeczność

Logowanie

Dołącz do eKulturalnych
Zapomniałem hasła
Przejdź do eKulturalni.pl
GDZIE JESTEŚ:  E-ŚWIATOWID    Aktualności

Data dodania: 16.06.2017 13:23 Kategoria:Historia i dziedzictwo Autor:Karolina Gołaś Placówka:Brak
Nowa karta w życiu Warmii

Wojna odcisnęła na Warmii swoje piętno, splatając z jej terenem losy rzeszy obcych sobie ludzi.

II wojna światowa poskutkowała szeregiem niespodziewanych dla terenu Warmii następstw. W roku 1945 ta część ówczesnych Prus Wschodnich weszła ponownie, po 173 latach, w skład państwa polskiego. W ciągu następnych 10 lat struktura etniczna Warmii zmieniła się diametralnie. Przez prawie dwa stulecia ludność zamieszkująca te tereny stworzyła własną jednorodną kulturę i tradycję. Wytworzyła się tożsamość, mieszkańcy uważali się w pierwszej kolejności za Warmiaków. Po II wojnie światowej rodzimi mieszkańcy tworzący społeczność o podobnych cechach kulturowych, zostali wyrwani ze swojej małej ojczyzny z powodu zmian politycznych. Ich miejsce zajęli ludzie z różnych regionów przedwojennej Polski. Stworzyli oni wyjątkową mozaikę kulturową, w której różne były nie tylko kultura i tożsamość poszczególnych osób, ale nierzadko także narodowość i język.

W styczniu 1945 r. rozpoczęto częściową ewakuację ludności niemieckiej z terenu Warmii, która, uciekając w popłochu przed frontem rosyjskim, zostawiała całe swoje domostwa wraz z wyposażeniem. W lutym - po przejściu ofensywy sowieckiej, która sprowadziła na Warmię zniszczenia oraz straty wśród ludności uważanej przez Rosjan za niemiecką, na tym terenie zostało około 131 tys. osób. Masowa imigracja zaczęła się na przełomie lat 1944/1945, kiedy z innych regionów zaczęła przybywać ludność, zajmując domy, których poprzedni właściciele nie zawsze zdążyli się jeszcze wyprowadzić.

„Byli dwie, dwie Panie byli, bo jak tutaj do tego domu przyjechali o, teściowie moi, to byli tutaj dwie Panie, mieszkali na górze i chłopczyk taki mały był” - relacjonuje w rozmowie ze mną mieszkanka Warmii.

Zorganizowane wysiedlenia Warmiaków zaczęły się dopiero w latach 1946-1947, gdyż potrzebny był czas na przeprowadzenie weryfikacji obywateli Rzeszy. W tym okresie lokalne urzędy pozostawały w rękach niemieckich. Podczas pierwszych fali repatriacji i migracji zdarzały się sytuacje, że nowi osadnicy mieszkali pod jednym dachem razem z lokalną ludnością, która dopiero miała opuścić ziemie polskie. Zdarzało się, że dzielili oni dom nawet przez rok.

„Oni na strychu na górze mieszkali, a my na dole. No i przyszli takie chuligani, jakaś partyzantka czy co. Chodziła tak po ludziach, a tam Niemka miała właśnie dużo tam rzeczy na górze, w swoim pokoju, no i tego, i oni tak jak z tym to karabinami na plecach mieli, i tego, i na górę. Matko Boska, mówię, Boże, oni ich pozabijają, co to będzie, jakie to było zmartwienie. Nabrali takie wory wszystkiego im, no i karabiny na plechach, i poszli” - opowiada podczas wywiadu 83-letnia mieszkanka Lubomina.

W domach głównie pozostały osoby, które nie brały udziału w działaniach wojennych: kobiety, dzieci i osoby starsze. Przez ten czas, starzy i nowi osadnicy, pracowali razem na utrzymanie i byli zmuszeni dogadywać się w sprawach domowych.

„A później te Niemce wyjechali do Lidzbarku. Chyba ich ojciec nasz odwoził, mój tata, do Lidzbarka, bo przyszedł rozkaz, żeby ich wywieźć, to kto tam mieszka, Niemców, to wywieźli do Lidzbarku” -  kontynuuje mieszkanka Lubomina.

Zdarzało się, że wysiedleni wracali po latach odwiedzić swoje rodzinne strony, stare domostwa i ich obecnych właścicieli.

(1975 r. Pośrodku obecni mieszkańcy powiatu lidzbarskiego, a po bokach - Warmiacy wysiedleni z ich domu po wojnie)

Po licznych wywózkach ludności na terenie Warmii zostało około 40 tys. osób, będących obywatelami III Rzeszy, ale zweryfikowanych i uznanych za Warmiaków pochodzenia polskiego. W tej części Ziem Odzyskanych weryfikacja przebiegła w większości dobrowolnie; polegała ona na określeniu swojej narodowości i „związaniu się” z jednym państwem. Wiele czynników wpływało na decyzje przedwojennych mieszkańców Warmii. Ponadto sama procedura, wprowadzona w życie dopiero w 1946 r., była skomplikowana, a decyzja często zależała od administracji, która w sporej części była ludnością napływową.

          

(Na cmentarzu w Runowie stare krzyże nie zostały usunięte, lecz przeniesione i ustawione w jednym miejscu)

Ludność osadnicza przyjechała głównie z trzech rejonów przedwojennej Polski. Byli  to m.in. mieszkańcy Polski centralnej, szukający tu lepszych warunków bytowych. Przybyli  głównie z województw: warszawskiego, białostockiego, lubelskiego i rzeszowskiego, gdzie wiele miast i wsi zostało zniszczonych. Panujące tam warunki nie pozwalały na godne życie, dlatego ich mieszkańcy, szukając szansy na poprawę warunków bytowych, wyruszali na Ziemie Odzyskane w poszukiwaniu nowego miejsca do życia. Na Warmii znajdowało się wiele opuszczonych domów wraz z gospodarstwami, które mogli zasiedlić.

„Jak przyszła, przyszła z pracy, poszła na zakupy, no i już nie wróciła do domu. Nie wróciła. Jak stała tak, no bo w tym momencie, przed, która tam była godzina? Przed piątą wybuchło, powstanie wybuchło . To już do tego domu nie wróciła. No i przez jakiś czas tam była u nas, u mamusi, no bo sama, męża zabrali. Mąż też zginął, nie wiadomo gdzie jest, gdzie pochowany. No i, a potem tutaj z takimi znajomymi, przyjechała tutaj, na te Ziemie Odzyskane. No i tutaj mieszkała w domku, pracowała w szkole, miała kawałek ziemi, no i tak, tak było” - mieszkanka powiatu lidzbarskiego, która opowiedziałami o losach swojej cioci, przyjechała później odwiedzić krewną. Ponieważ ciocia nie miała dzieci, 77-letnia obecnie kobieta, postanowiła z nią zostać. Podjęła tutaj pracę i wyszła za mąż. Razem z ciocią stały się częścią nowego społeczeństwa Warmii.

Kolejną grupą przybyłą na Warmię byli wysiedleńcy z Wileńszczyzny i Wołynia. Przyjeżdżali na Ziemie Odzyskane częstokroć pod przymusem. Dokładnie tak samo, jak w tym czasie swoje rodzinne strony musieli opuścić przedwojenni Warmiacy. Nie mając wyboru, ani możliwości powrotu, ludność z Wołynia i Wileńszczyzny musiała przystosować siędo nowych warunków. Zdarzało się też niejednokrotnie, że droga do ojczyzny była o wiele trudniejsza.

„Już szykowali się tutaj na przyjazd do Polski, jednak nie zdążyli. Zostali wywiezieni na Syberię. Wszystko stracili, autentycznie, przyszło wojsko, otoczyło budynki, trzymano ich pod strażą i tak dalej. Więc to, co się widzi w telewizji (…), że te wagony towarowe(…). To naprawdę, to jest wszystko prawda. Bo moi rodzice, moja mama była wtedy jeszcze panną, po prostu oni zostali potraktowani jak bydło.To byli Rosjanie… To było już po wojnie” - historię swojej rodziny relacjonuje mieszkanka Lidzbarka Warmińskiego.

Rodzina mojej rozmówczyni była dobrze sytuowana, z tego powodu została całkowicie ograbiona z dobytku i wysłana na Syberię na roboty. Przed wkroczeniem wojsk do ich domu na teren Warmii przyjechał jej wujek. Jedynie on nie trafił razem z nimi do obozu pracy. Dopiero po latach katorgi i przystosowywania się do życia w nieprzystępnych warunkach, pojawiła się okazja powrotu.

„Stalin zmarł, tak się odwilż trochę zrobiła i okazało się, można tam nawiązać kontakt. Zaczęły jakieś tam listy powoli przychodzić i tak dalej. No i rodzina, która tu mieszkała w Polsce, postanowiła, znaczy oni się starali cały czas, ale nie mieli na to żadnych szans, ale już wtedy były szanse, żeby ściągnąć. To było jeżdżenie, pisanie różne tam pism, listów i do władz polskich, do ambasady tam. W każdym razie to była też droga pod górkę, ale ten wujek, dzięki wujkowi nawet, który tutaj był w Polsce, udało im się wrócić po wielkich, wielkich trudach (…) Przyjechali do Lidzbarka tylko dlatego, że po prostu tutaj był wujek, no i osiedlili się. To był pięćdziesiąty szósty rok, ostatnia fala repatriacji, tej takiej powojennej. No i musieli zaczynać wszystko od początku” - kontynuuje mieszkanka Lidzbarka Warmińskiego.

Od początku zaczynać musieli po raz trzeci. Historia tej rodziny jest tylko przykładem losu setek tysięcy osób w czasie wojny i długo po jej zakończeniu.

(Kapliczka maryjna w Lubominie. Mieszkańcy powiatu lidzbarskiego troszczą się o stare kapliczki z własnej inicjatywy, odnawiając je i dbając o nie)

Ostatnią liczną grupą osadniczą są ludzie, którzy przybyli  tutaj w ramach Akcji Wisła. Polegała ona na przesiedleniu ludności z obszarów południowo-wschodnich dawnej Rzeczpospolitej na Ziemie Odzyskane. Akcja szybko rozrosła się i przybrała na sile. Ludność była wysiedlana przymusowo, bez wcześniejszej informacji; towarzyszyły temu rozboje i różne akty przemocy, często usprawiedliwiane walką z ukraińską partyzantką. W latach 1947-1950 w ramach akcji wysiedlono 140 tys. osób, które po wielu trudach podróży musiały tworzyć swoje życie od nowa, na obcej im ziemi, na Warmii i Mazurach. W powiecie lidzbarskim Akcja Wisła jest dobrze znana i często wspominana. Ogrom przedsięwzięcia i jego charakter obrazuje rozmowa między małżeństwem - mężczyzna jest potomkiem przesiedleńców z Akcji Wisła, a jego żona - córką osadników pochodzących z powiatu rzeszowskiego.

„Żona: Ja sobie nie wyobrażam, człowiek młody był, jak to? Jak to oni jechali? Z czym? Z niczym tak o przyjechali? Mąż: A co tam, w workach ubrania jakieś tam mieli i też jechali tu, do Lidzbarka (…) Żona: Człowiek sobie nawet, nieraz tam słucha, co mama tam nieraz opowiadała. Jak to po wojnie było. Nie, moja mama drugą wojnę przeżyła, drugą. To straszne było, jak mała była przecież. Chowali się, tego, bo to wojsko przychodziło do domu, bili czy zabijali. No tak. Człowiek tego nie przeżył, to nie wie” - mówią podczas wywiadu mieszkańcy powiatu lidzbarskiego.

Często przesiedleńcy mieli na spakowanie się tylko dwie godziny. Zabierali najpotrzebniejsze rzeczy, trochę jedzenia, żywy inwentarz - tyle, ile im pozwolono w danym transporcie - i jechali w nieznane. Sytuacja ludności z terenów, które obecnie wchodzą w skład Ukrainy, była o tyle trudna na Ziemiach Odzyskanych, że oprócz nowego miejsca spotykali się oni także z inną kulturą, tradycją, narodowością, a nawet językiem. Spowodowało to, że ludność z Akcji Wisła często długo żyła we własnych homogenicznych społeczeństwach i nie asymilowała się z innymi osadnikami.

„To u nas była taka tradycja, właśnie z tamtych stron, ze Lwowa, że… Ale tylko chodziliśmy do tamtych rodzin, które stamtąd przyjechały, bo z Wileńszczyzny to nie było takiej tradycji kolędowania” - opowiada w rozmowie ze mną 74-letni mężczyzna.

Podobnie było z przybyszami z Wołynia i Wileńszczyzny. Początkowo żyli w zamkniętych społecznościach, izolując się od osadników z innych grup etnicznych, nawet w obrębie jednej wsi. Jednakże upływ czasu sprawił, że wszystkie cztery grupy: autochtoni, ludność z Wołynia i Wileńszczyzny, przybysze z centralnej Polski oraz przesiedleni w ramach Akcji Wisła, zamieszkujący na Warmii po 1945 r., w końcu zaczęli ze sobą współegzystować, czego konsekwencją było ujednolicenie kultury, a po pewnym czasie wytworzenie się nowej warmińskiej tożsamości.

Wojna, walka, ucieczki, przymusowe wysiedlenia, wywózki w głąb ZSRR, te dramatyczne doświadczenia często mogły być jedynym spoiwem łączącym ludzi, którzy znaleźli się na Warmii po roku 1945. Historie przyjazdu na te tereny, opowiadane przez powojennych przybyszy lub ich potomków, mogą być dla postronnych słuchaczy abstrakcją, niewyobrażalną tragedią, którą nie zawsze są w stanie uświadomić sobie współcześni mieszkańcy Warmii. Powojenne dzieje to m.in. opowieści o przesiedleniach, z których każda jest inna i wyjątkowa. Są one integralną częścią Warmii. Praktycznie każda rodzina, każda osoba, może opowiedzieć własną historię o drodze do miejsca wtedy nieznanego i obcego, które teraz oni lub ich dzieci nazywają domem.

Bibliografia:

S. Banasiak, Działalność osadnicza Państwowego Urzędu Repatriacyjnego na Ziemiach Odzyskanych w latach 1945-1947,  Poznań 1963

A. Sakson, Warmia i Mazury po 1945 r.u - nowa tożsamość czy dezintegracja, Borussia 1992, nr 3-4, s. 45-53

P. Kacprzak, Weryfikacja narodowościowa ludności rodzimej i rehabilitacja tzw. „volksdeutschów” w latach 1945-1949, Czasopismo Prawno-Historyczne, 2011, z. 2, s. 149-165

Artykuł powstał w ramach projektu "Warmio, quo vadis?" dofinansowanego ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Województwa Warmińsko-Mazurskiego.

Partnerami projektu są: Narodowy Instytut Dziedzictwa w Warszawie, Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Olsztynie wraz z delegaturą w Elblągu, Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Elblągu, Muzeum Budownictwa Ludowego. Park Etnograficzny w Olsztynku, Muzeum Mikołaja Kopernika we Fromborku, Stowarzyszenie JANTAR z Elbląga, Portal kulturaludowa.pl, Polskie ​Radio Olsztyn, Dziennik Elbląski, Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl, portal Kulturalny Warmii i Mazur eŚwiatowid.pl, portal eKulturalni.

Podziel się:
Wszelkie prawa do tego tekstu są zastrzeżone. Publikowanie go w całości lub części wymaga zgody Wydawcy.

Kierownik Redakcji: Hanna Laska-Kleinszmidt

tel 55 611 20 69

Jeśli chcesz dodać swój komentarz zaloguj się. Jeśli nie masz jeszcze konta zarejestruj się tutaj.
MENU

eŚWIATOWID W LICZBACH

 

Publikacji: 12205
Galerii: 307
Komentarzy: 1354

 


Liczba odwiedzin: 11839407

KONTAKT Z REDAKCJĄ

Wydawca:

Centrum Spotkań Europejskich
"ŚWIATOWID"

pl. Jagiellończyka 1
82-300 Elbląg
tel.: 55 611 20 50
fax: 55 611 20 60

 

Redakcja:
redakcja@eswiatowid.pl
tel.: 55 611 20 69

Administrator systemu:
adm@swiatowid.elblag.pl
 

 

 


 

 

Projekt dofinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007 - 2013 

oraz budżetu samorządu województwa warmińsko - mazurskiego.