Doktor Sen pomoże ci przejść na drugą stronę. Stephen King po raz kolejny wraca w mistrzowskiej formie. Po niemal 40 latach pisze kontynuację jednej ze swoich najlepszych powieści - Lśnienia, a Doktor Sen naprawdę trzyma w napięciu. Jeśli dostaliście ją w świątecznych prezencie ostrzegam – jak zaczniecie, będziecie musieli skończyć ją tego samego dnia.
Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że Stephen King to mistrz, nie tylko horroru, ale i thrillera, a jego małe formy dorównują jego najlepszym powieściom. Nawet ci, którzy nie czytali jego książek, nie mogli chociaż raz nie obejrzeć Zielonej mili, Skazanych na Shawshank, Lśnienia, Carrie, Mgły i kilkudziesięciu innych – raz lepszych, raz gorszych adaptacji filmowych. Stephena Kinga mogłabym już nazwać wyrobnikiem – pisze książkę za książką, ale byłoby tak, gdyby te wszystkie książki były takie same. A nie są.
Doktor Sen to dorosły już Danny Torrance, którego jako 6-latka z paranormalnymi zdolnościami, poznaliśmy w Lśnieniu. Danny’ego wciąż dręczą duchy z Panoramy, ale już potrafi sobie z nimi radzić. Za to nie do końca radzi sobie ze swoją jasnością, którą tłumi za pomocą alkoholu. Pewnego dnia po wielkiej burdzie w barze i okradzeniu z ostatnich pieniędzy swojej dziewczyny na jedną noc, ucieka z miasta i jadąc autobusem zatrzymuje się tam, gdzie pojawia mu się Tony - jego wyimaginowany przyjaciel z dzieciństwa.
Wcześniej pod wpływem impulsu wyrzuca ostatnią butelkę alkoholu. Trafia do niewielkiego miasteczka w górach, gdzie z oporami zostaje przyjęty do lokalnej społeczności. Dostaje pracę i sponsora – czyli kogoś kto poprzez terapię i spotkania w klubie AA ma go wyciągnąć z nałogu.
Danny powoli radzi sobie i z chorobą, i z jasnością, którą wykorzystuje, aby pomóc mieszkańcom hospicjum, w którym pracuje. Pomaga im przejść na drugą stronę – uśmierza ich obawy, odczytuje ostatnie pragnienia i wspomnienia, pociesza. Nazywany jest Doktorem snem.
Ale nic nie trwa wiecznie. Już przyjeżdżając do miasta, Danny ma dziwne przeczucie. Później okazuje się, że kontaktuje się z nim inna jasna, młodziutka, ale bardzo uzdolniona. Po kilku latach jasna potrzebuje nie tylko nauczyciela, ale i obrońcy. Na cel wybrał ją sobie Prawdziwy węzeł. Jego członkowie żywią się jasnością. Aby zyskiwać siły, potrzebują jasności podsycanej strachem, więc przed śmiercią torturują swoje ofiary. A są nimi dzieci…
Danny będzie się musiał po raz kolejny zmierzyć z czymś o czym nie śnił nawet w najgorszym koszmarze, ale i tym razem nie będzie sam. Do pomocy będzie miał przyjaciół, rodzinę i jasną, która ma taką siłę, jaką Danny nigdy nie dysponował.
Książka, co zupełnie nie dziwi, trzyma w napięciu, nie pozwala zasnąć do białego rana i pozwala ujrzeć Kinga znów w doskonałej formie. On sam pisał, że już od dawna zastanawiał się nad tym, jak potoczyłyby się losy bohaterów Lśnienia. Wspominał również, że jednym z najczęściej zadawanych przez czytelników pytań było to, co stało się z Dannym. Żeby się dowiedzieć, trzeba przeczytać, chociaż na ekranizację pewnie też nie trzeba będzie długo czekać.