Ctrl c, ctrl v – któż nie zna tych skrótów i nie korzysta z tych klawiszy co najmniej kilka razy dziennie. To znak naszych czasów i używana przez niektórych nazwa pokolenia ludzi, których cała intelektualna praca to taki patchwork kopiuj/wklej.
Dziś napisanie czegokolwiek bez sprawdzenia, co na ten temat myślą inni zdarza się rzadko. Dziś napisanie pracy, referatu, artykułu, eseju bez skorzystania z Internetu jest praktycznie niespotykane. Dziś jeszcze zanim się zaczniemy zastanawiać nad zadanym tematem już wstukujemy go w wyszukiwarkę żeby sprawdzić, co napisali o tym inni. Ostatecznie zwykle okazuje się, że temat zdążył już ktoś, kiedyś podjąć i nie ma co się wysilać nad wymyślaniem go na nowo. Intelektualne lenistwo w dobie powszechnego dostępu do Internetu jest – i nie ma się co oszukiwać – nie zniknie.
Patchwork - właśnie z tym mi się to zjawisko kojarzy – trochę z tego, trochę z tamtego, kilka moich zdań, jakaś mądrość zasłyszana w telewizji i jest… wrzucam tekst w Internet żeby inni mogli z niego później skorzystać. To też charakterystyczne – własności intelektualnej nie broni się jak niepodległości. Tym, co napisaliśmy należy się podzielić – przecież sami skorzystaliśmy z tego, co oferuje sieć. Nikt nie rości sobie praw do autorstwa, bierz, korzystaj, czasem zapłać, czasem napisz, z której strony skopiowałeś. Coraz mniej jest granic, tego czego nie wolno i nie wypada – bo przecież z wikipedii wolno wziąć wszystko. Coraz częściej to google wyznaczają nam granicę tego, co jest, a tego, co nie istnieje.
Nie dotyczy to tylko młodzieży szkolnej, studentów czy osób pracujących w różnych – mniej lub bardziej wymagających - zawodach, ale również jednej z najbardziej kreatywnych branż, za jaką uważana jest branża reklamowa. W jednej z francuskich agencji reklamowych, w dziale kreacji pracuje osoba, która posługuje się pseudonimem Joe La Pompe (od pomper – z francuskiego imitować)*. To tropiciel plagiatów na całym świecie – jego odkrycia można na bieżąco śledzić na stronie: http://www.joelapompe.net/ . Powód do wstydu czy niefortunny zbieg okoliczności – to mamy ocenić sami – autor strony tylko pokazuje przykłady – przy czym porównując dwie lub trzy podobne reklamy przy pierwszej, o której pisze oryginalna, stawia znak zapytania. Kolejne są już tylko mniej oryginalne i tu już bez żadnych znaków zapytania – to dla niego pewnik. Jest tu kilkaset przykładów posegregowanych w kategorie – reklamy telewizyjne i sieciowe, drukowane i zewnętrzne, marketing partyzancki i ambientowy Podobieństwa te nie są naciągane – często są to dokładnie te same działania wykorzystywane przez różnych producentów – i tak praktycznie takie same 1,5 - minutowe filmiki, pokazujące montowanie ślizgawki w przejściu podziemnym i zabawę, jaką mają korzystający z niej przechodnie w 2010 roku zrealizował Volkswagen, a w 2012 roku Peugeot i Windows.
O tempora, o mores! Chciałaby się zakrzyknąć za Cyceronem. Prawa autorskie do tego już wygasły, prawda?
*Pomysł na artykuł zainspirowany styczniowym tekstem w miesięczniku Press.