Od 7 marca w Galerii BWA w Olsztynie będzie można oglądać prace Renaty Zimnickiej - Prabuckiej, Henryka Cześnika, Jurgena Hubera i Jana Pruskiego.
Renata Zimnicka - Prabucka urodziła się w Cerkiewniku, niedaleko Dobrego Miasta. W 1999 roku zrobiła dyplom z malarstwa u prof. Janusza Kaczmarskiego, na wydziale artystycznym Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Olsztynie. Siedem lat później na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu obroniła doktorat. Jest adiunktem w katedrze sztuk pięknych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. W 2007 roku zdobyła Grand Prix V Olsztyńskiego Biennale Plastyki O Medal Prezydenta.
Artystka, informuje Joanna Tekla Woźniak z galerii, tak pisze o swoim nowym projekcie:
"Od początku swojej edukacji malarskiej podziwiałam malarzy ekspresyjnych w kolorze, jak Soutine, Matisse, Braque czy Picasso. Ich prace stanowiły dla mnie pewne olśnienie, zafascynowałam się możliwościami koloru, sposobem jego interpretacji, a także nabrałam odwagi, by próbować własnych rozwiązań kolorystycznych. Zmagania twórców ze swą nadwrażliwością, ich powikłane losy, niejednokrotnie znajdują odzwierciedlenie w pracach. Dlatego uważam, że malarstwo jest pod tym względem zadziwiająco przejrzyste, wszystko widać na powierzchni płótna. Dla mnie "Transkrypcje malarskie" to odkrywanie wspólnego mianownika z twórczością poprzedników, określenie miejsca mojego malarstwa w tradycji. Jednocześnie indywidualny, osobisty kod, zapewnia mu gwarant nowości, czyni z niego wypowiedź autonomiczną, dojrzałą i silną".
Wernisaż wystawy
Transkrypcje malarskie jest o godz. 18, w Sali Kameralnej BWA. Warto także zajrzeć na stronę internetową
zimnicka-prabucka.pl .
7 marca, także o godz.18, tyle że w Sali głównej zostanie otwarta wystawa o ciekawym tytule: Świat się zeszmacił, ja do tego ręki nie przyłożę.
Małgorzata Jackiewicz - Garniec, dyrektor olsztyńskiej galerii:
"Troje przyjaciół, artystów (...). Znają się od lat, spotykają na plenerach artystycznych, wspólnie tworzą (malarstwo, rysunek, obiekty), spierają w niekończących się dysputach o sztuce, naszych czasach. Wśród nich niekwestionowany mistrz Henryk Cześnik, profesor związany z gdańską ASP, Jan Pruski, pomysłodawca przedsięwzięcia, znany artysta olsztyński oraz niepokorny Jurgen Huber z Niemiec. Nie konfrontowali jeszcze swoich działań na wspólnej wystawie, tu zmierzyli się pod wiele mówiącym zdaniem: Świat się zeszmacił, ja do tego ręki nie przyłożę.
Łączy ich podobny rodzaj buntu, bardzo ekspresyjna, mocna forma wypowiedzi. Techniki, jakie stosują, głównie własne, mieszane, często są ważną składową aktu tworzenia. Cześnik maluje, klei m.in. na zużytych szpitalnych prześcieradłach, Huber stosuje ostre kolory, dokleja, barwi skrawki kartonów, papierowe talerzyki. Pruski w swoich pracach - w tym najnowszym projekcie - jest wśród nich najbardziej „klasyczny”, czysty w formie, wręcz monochromatyczny, rozbielony, ale też chyba najbardziej przejmujący w wymowie. Piękna w formie, pełna pustki, wywołująca dreszcz, czystość jego najnowszych obrazów to, jak głoszą tytuły, swoisty komentarz do bolączek współczesnego świata, totalitaryzmów XX wieku, bulwersujących wydarzeń aktualnych, tej „złej” strony życia, którą epatują współczesne media.
W pracach całej trójki artystów zauważalne jest zmaganie z materią, tak, by jak najlepiej dopracować powstałą w zamyśle wizję ukazania tematu. Jan Pruski zwykł mówić „nie chcę malować ładnie, chcę opowiadać o tym, co mnie wkurza”. I te słowa można odnieść również to twórczości Henryka Cześnika i Jurgena Hubera. W pracach Cześnika jest duża doza malarskiego gestu, kpiarstwa, żartu, ale mocno podszyta smutkiem, niezgodą na to, że potrafimy tak psuć ten „najpiękniejszy ze światów”. Huber stara się przerysowaną kreską, ostrą plamą barwy mówić o nieustającej dzikości naszych czasów (...)".
Obie ekspozycje czynne do 7 kwietnia.