Dzieła osierocone to temat, który interesował nie tylko polityków, dziennikarzy, czy działaczy kultury, ale także, jeśli nie przede wszystkim, odbiorców. Bo, co ludziom z dzieła, z którego nie można korzystać? A i o pozwolenie nie było kogo poprosić.
Dzieła (utwory) osierocone to takie, które objęte są jeszcze prawem autorskim, ale ich twórcy pozostają nieznani lub nie ma możliwości, aby do nich dotrzeć. Zgodnie z obecnymi przepisami okres ochrony autorskich praw majątkowych trwa przez całe życie twórcy oraz 70 lat po jego śmierci. Dzieło, w przypadku którego okres ten nie upłynął, a nie można się skontaktować z autorem (bo jest nieznany lub nie żyje) ani z jego spadkobiercami, było skazane na zamknięcie w szufladzie, a konkretnie w czytelniach bibliotek, archiwach czy zbiorach prywatnych. O publikowaniu ich w Internecie, mowy nie było. Takie przepisy to niepowetowana strata dla odbiorców, bo czyż dzieła nie powstały właśnie dla nich?
Rozwiązanie przyniosła Dyrektywa w sprawie niektórych dozwolonych możliwości wykorzystywania utworów osieroconych, którą 13 września podpisał Parlament Europejski.
- Dzięki nowym regulacjom instytucje użytku publicznego, czyli np. biblioteki, muzea i archiwa, będą mogły publikować w sieci dzieła osierocone zgodnie z zasadą non-profit. - czytamy na stronie Ministerstwa Kultury i Dziedzictw Narodowego - Co więcej instytucje wykorzystujące utwory osierocone uzyskają ochronę przed możliwymi zarzutami dotyczącymi łamania praw autorskich, które mogłyby pojawić się w przyszłości.
Według nowych zapisów zanim utwór zostanie uznany za osierocony, konieczne będzie przeprowadzenie starannych poszukiwań właściciela praw do danego dzieła. Ale jeśli już utwór zostanie uznany za osierocony w jednym kraju, to według projektu dyrektywy będzie miał taki status również w pozostałych państwach członkowskich. Zasada ta dotyczyć będzie wszystkich materiałów drukowanych, audiowizualnych, ilustracji oraz fotografii znajdujących się w książkach.
Teraz nad projektem będzie głosować Rada Unii Europejskiej.