Wielkie i nieszczęśliwe miłości, romantyczna dusza, wymagające czasy, patriotyczne uniesienia, niezaspokojone oczekiwania - z wszystkim tym, całe życie zmagał się człowiek, który w końcu trafił do kanonu.
Pisałam o biskupie Ignacym Krasickim, muszę napisać o postaci innego kalibru, dzieli ich wiele, ale łączy talent literacki. W tym roku przypada dwusetna rocznica urodzin trzeciego z wielkich polskich wieszczy - Zygmunta Krasińskiego.
Jego żywot stanowiłby na pewno bardzo ciekawe studium przypadku dla psychologów, a to ze względu na wpływ jaki na losy syna wywarł Wincenty Krasicki. Myślę, że spokojnie można byłoby dziś nazwać go toksycznym rodzicem, a i słowo zaborczy nie byłoby nie na miejscu. Zaczynając od początku - ojcem chrzestnym Zygmunta był sam Napoleon Wielki.
Młody Krasiński spędził dzieciństwo w Opiniogórze i w Warszawie. Po śmierci matki jego wychowaniem oraz edukacją zajął się ojciec. Krasiński początkowo uczył się w domu, następnie zdał do najwyższej klasy liceum prowadzonego przez Samuela Bogumiła Lindego. W wieku 16 lat, był już studentem prawa na Uniwersytecie Warszawskim i miał wówczas za sobą pierwsze próby literackie. Ze względu na ojca nie wziął udziału w studenckiej manifestacji patriotycznej, co odbiło się na jego stosunkach z kolegami. Po tym musiał studiować za granicą, w Genewie. Również przez ojca nie wziął udziału w powstaniu listopadowym w 1830 roku. Wszystko to odbiło się na jego twórczości, a szczególnie widoczne było w jego najważniejszym dziele - "Nie -boskiej komedii".
Krasiński wiecznie poszukiwał szczęścia, jeździł po najlepszych kurortach Europy, trwoniąc rodzinną fortunę, ale to, co mnie zainteresowało w jego biografii, to jego hipochondryczne i depresyjne nastroje. Krasiński przez całe życie cierpiał: melancholizował ciężko i chorował nieustannie, od wczesnej młodości; jego listy to w pewnym sensie karta pacjenta pisana przez samego zainteresowanego. Mówiono o jego hipochondrii, dużo też o pozie romantycznej, autokreacji na naznaczonego przez los odmieńca. To bywało i modne, i towarzysko skuteczne, ówczesny ideał kochanka faworyzował schorowane widma klecące wiersze na rzymskich i innych ruinach, im bledsze, tym bardziej kolorowe i pociągające; do Chopina, jego brata w konaniu, Georges Sand słała listy z nagłówkiem ?Mój drogi trupie? - tak go opisywał Marek Bieńczyk w tygodniku Polityka.
Zygmunt Krasiński wydawał swoje utwory bezimiennie, pod pseudonimem lub cudzym nazwiskiem. Pozwoliło mu to na swobodę wypowiedzi, jednocześnie mógł przyjeżdżać do ojczyzny, nie narażając się na represje. Jego ojciec przez cały czas wtrącał się w jego życie i karierę. Wybrał mu nawet żonę, którą zdradzał z kochanką Delfiną Potocką. Pod koniec życia jednak docenił żonę, a z Delfiną zaczął się przyjaźnić. Przyjaźnił się również z Norwidem i ze Słowackim, znał się z Mickiewiczem. Zmarł w wieku 47 lat, 23 lutego 1859 roku w Paryżu. Był człowiekiem swojej epoki.