To najnowszy film Agnieszki Holland, świetnie rozreklamowany i z doskonałymi recenzjami, nie tylko krytyków polskich, ale również światowych. Czy ma szansę na Oscara to się jeszcze okaże, ale to kolejny z ważnych filmów opowiadających o losach Żydów podczas II wojny światowej.
Lista Schindlera, Pianista, W ciemności wszystkie opowiadają tą samą historię rozłożoną na mniejsze opowieści. Jest w tym filmie wiele schematów, które znamy z innych, ale to przecież jest część większej opowieści, większego planu, który realizował Adolf Hitler.
Film opowiada historię Leopolda Sochy, Polaka ze Lwowa, który przez ponad rok pomagał i dawał schronienie ukrywającej się w kanałach grupie uciekinierów z getta. Za pieniądze. Jednak to, co wydawało się okazją do zarobku, doprowadziło do powstania głębokiej więzi emocjonalnej pomiędzy Sochą a uciekinierami, ewoluując w heroiczną walkę o ludzkie życie. To jest prawdziwa historia, opisana przez jedną z ocalonych przez Leopolda Sochę - Krystynę Chiger, w książce Dziewczynka w zielonym sweterku.
Holland pokazuje w tym filmie zwykłego bohatera, ale nie widać tu spektakularnej przemiany. Socha powoli człowieczeje. Dzieje się to na naszych oczach. Zaczyna zadawać sobie pytania, które wcześniej nie przyszłyby mu do głowy, zaczyna podważać dotychczasowe sposoby myślenia, zaczyna rozumieć, że Żydzi niczym nie różnią się od niego, oni też zasługują by żyć.
Co należy docenić w tym filmie? Na pewno świetne role Roberta Więckiewicza i Kingi Preiss. Są parą doskonałą - pasują do siebie i idealnie się uzupełniają. Ciekawa, szczególnie z punktu widzenia historyka, jest mieszanka językowa. Obecna w filmie od samego początku i konsekwentnie stosowana. Bohaterowie niby mówią po polsku, ale czasem napisy są niezbędne - gwara lwowska, niemiecki, jidysz. Mieszanka wybuchowa, ale również urzekająca.
Leopold Socha zginął 12 maja 1945 roku. Razem ze swoją córką jechali rowerami jedną z gliwickich ulic, kiedy zza zakrętu wypadła rozpędzona ciężarówka. Socha zdążył odepchnąć dziecko, ale sam zginął pod kołami samochodu. W 1978 roku otrzymał pośmiertnie tytuł Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata. Czy naprawdę potrzebujemy Boga, aby się karać? Te słowa były mottem filmu i po jego obejrzeniu naprawdę warto o nich pomyśleć.