Wykonane z kadyńskiej majoliki maszkary mające odstraszać złe duchy na... gotyckiej katedrze, ukryty gdzieś wśród kamieniczek zbór mennonicki, brudna robota miejskiego kata - takie historie można było usłyszeć o elbląskiej starówce podczas ostatniego spaceru z przewodnikiem.
Henryka Kurylak była przewodnikiem podczas ostatnich dwóch spacerów z przewodnikiem. Odbywają się one w każdą letnią sobotę o godz. 10.00. Za każdym razem inny punkt zbiórki i inna historia. I miałoby to naprawdę ogromny sens gdyby miało ręce i nogi. Idea bardzo szczytna - danie elblążanom szansy na spacer z prawdziwym przewodnikiem, poznanie historii Elbląga z tej profesjonalnej strony. Tylko z tymi profesjonalistami już gorzej.
Pierwszy spacer - temat Zakłady Schichaua, przewodnik Bogusław Warejko. Ludzi, pomimo deszczowej pogody w miarę dużo około 15 osób. Pod Bramą Targową, zgromadzeni wokół przewodnika i osłonięci parasolami w skupieniu słuchali historii zakładów. Początek nie był najgorszy. Przewodnik - starszy siwy pan zaczął swobodnie opowiadać i przy pomocy młodego asystenta pokazywać pomoce naukowe w postaci mapek, prezentujących rozwój Zakładów na przestrzeni wieków. Jednak w pewnym momencie pan zapomniał co miało być dalej i rozpoczął żmudne poszukiwania materiałów dydaktycznych, które następnie cytował. Na pytanie o życie prywatne Ferdinanda Schichaua odpowiedział, że nie ma na ten temat danych. Historia powojenna Zakładów była przewodnikowi bardzo bliska, zwierzył nam się, że kiedyś w nich pracował. W jego głosie pobrzmiewała nostalgia, a gdy doszedł do l. 90 zaczęła pojawiać się złość. Prywatyzacja odbyła się w sposób haniebny, a to co pozostało... szkoda gadać - takie wnioski można było wyciągnąć. Dowiedzieliśmy się również dokładnie jakiego typu turbiny były produkowane w Zamechu - przykro mi lecz zapamiętałam jedynie, że w tym kontekście wymieniona została nazwa Leningrad. Gdy po około 40 min. Przewodnik zaczął odpowiadać na pytania zgromadzonych spacerowiczów okazało się, że cofnęliśmy się do czasów Konrada Mazowieckiego oraz osadnictwa krzyżackiego na naszych ziemiach. Tematu nie zdzierżyłam, w końcu Zakładów Schichaua nie sprowadzili na nasze ziemie Krzyżacy w XIII wieku. Pierwszą przygodę z przewodnikiem skończyłam nieco przed czasem.
Druga, w urlopowym szale mi umknęła - tematem była Galeria El i rzeźby przestrzenne, za to na trzeciej pojawiłam się punktualnie - miejsce zbiórki - przystań żeglugi. Pani przewodnik - Henryka Kurylak, na samym początku lojalnie nas uprzedziła, że oprowadzać po elbląskim Starym Mieście miał nas kto inny, ona jest w zastępstwie i dowiedziała się o tym dzień wcześniej. To tak tytułem wstępu, żebyśmy nie mieli zbyt dużych wymagań. Pogoda ładniejsza niż podczas pierwszego spaceru, osób było sporo - ponad 30, ale panią przewodnik słyszało jedynie kilka, które znalazły się w pobliżu. Komunikacji nie ułatwiały przejeżdżające samochody, których kierowcy prawdopodobnie nie słyszeli jeszcze o wprowadzeniu nowych przepisów dotyczących poruszania się po Starym Mieście, trąbiąc na spacerowiczów usiłujących nadążyć za przewodnikiem, który jednocześnie przekazywał wiedzę (w końcu byliśmy na spacerze z przewodnikiem). Dzięki temu pani przewodnik mogła dwa albo nawet trzy razy powtarzać te same informacje na różnym etapie wycieczki i zawsze znalazł się ktoś nimi zaskoczony. Ciekawym elementem sobotniego spaceru okazał się również pan, który prawdopodobnie posiadał wiedzę większą niż pani przewodnik. Ja, na wycieczkę przyszłam się czegoś dowiedzieć, a rzeczony pan posiadał dogłębną wiedzę, którą chciał albo poszerzyć, albo się nią z nami podzielić. Kilkukrotnie wytknął pani przewodnik błędy w prezentowanych obiektach, a hitem okazało się pytanie jednej z pań z grupy spacerowiczów - Czy może pani opowiedzieć coś o ulicy Rybackiej? Odpowiedź: Prawdopodobnie mieszkał tu rybak. To był szczyt profesjonalizmu. Nie powiem, że nie dowiedziałam się podczas tego spotkania niczego ciekawego bo były momenty interesujące, ale ciągłe powoływanie się na szkolenie na przewodnika, często bardzo lakoniczne informacje i słaby zasób wiedzy na temat tego, co aktualnie dzieje się w Elblągu nie zadowoliły mojego głodu informacji.
Następne spotkanie w Parku Bażantarnia, prawdopodobnie się na nie wybiorę z nadzieją, że za którymś razem trafię na naprawdę profesjonalne oprowadzanie.