Przepiękny, barokowy, największy na Warmii i Mazurach - Pałac w Drogoszach. Droga do niego wiedzie przez wieś, wokół na ogromnej przestrzeni mieszczą się unikalne zabudowania gospodarcze, m.in. dawne stajnie, stodoła z witrażami zdobiącymi ściany szczytowe, dwór...
W czasach świetności wnętrza pałacu olśniewały przepychem. Były tu teatr i ogród zimowy. Kolejni właściciele zgromadzili wiele cennych dzieł sztuki, między innymi flamandzkie arrasy, chińskie wazy, zawierającą kilka tysięcy woluminów bibliotekę i wspaniałą kolekcję... egzotycznych motyli.
Dziś Drogosze, wcześniej nazywane również Gross Wolfsdorf oraz Dönhoffstädt, to niewielka wieś położona w powiecie kętrzyńskim, w gminie Barciany. Pierwsze wzmianki o niej pojawiły się już w połowie XIV wieku. Pierwszy pałac został wybudowany przez rodzinę Rautterów, kolejnych po rodzie Wolfsdorfów właścicieli wsi, po przejęciu przez nich tych terenów w 1477 roku. Pałac ten doszczętnie spłonął w 1690 roku, po uderzeniu pioruna. W tym czasie właścicielami Drogoszy byli już hrabiowie Dönhoffowie. W ich rękach, po wygaśnięciu linii męskiej, przechodząca na żeńskie potomkinie, wieś przetrwała do 1945 roku.
Pałac, który można podziwiać do dziś, był budowany w latach 1710-1714 na zamówienie Bogusława Fryderyka Denhofa (to spolszczenie oryginalnego nazwiska Dönhoff). Była to jedna z największych rezydencji w Prusach Wschodnich i największa dziś na Mazurach. Pełnił funkcję pałacu królewskiego, w którym podróżujący monarchowie mogli bezpiecznie i wygodnie się zatrzymać. Dzięki gromadzonej przez wieki kolekcji dzieł sztuki pałac zaczął być nazywany Wschodniopruskim Wersalem.
4 kolumny, które symbolizują cztery pory roku, 12 kominów - tyle, ile jest miesięcy, 52 pokoje to tyle, ile jest tygodni w ciągu roku, 365 okien - tyle, co dni w roku i 7 balkonów - tyle, ile dni jest w tygodniu. Ta symbolika kalendarza pojawiła się również w jednym z najbardziej znanych zamków (a w zasadzie połączeniu zamku z pałacem) rodu Ossolińskich - Krzyżtoporze.
W 1816 roku w pojedynku zginął ostatni męski potomek rodu, 20-letni Stanisław Otton von Dönhoff . Po jego śmierci, zgodnie z zasadami majoratu (czyli dziedziczenia majątku przez najstarszego syna lub krewnego), majątkiem rządziła hrabina Angelika zu Dohna, upiększając wnętrza, rozbudowując park i zabudowania folwarczne oraz przebudowując przypałacową kaplicę.
Majątek, po śmierci Angeliki zu Dohny, przejęła jej siostrzenica hrabina Marianna Stolberg-Wernigrode. Pozostawał on w rękach jej rodziny aż do zakończenia II wojny światowej. Wojenne i powojenne czasy nie były dla pałacu łaskawe. Wyposażenie i działa sztuki zostały rozkradzione, nieliczne trafiły do Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie. Zbiory biblioteczne, podobno w dziwnych okolicznościach, trafiły na Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. W 1945 roku w pałacowych budynkach mieściły się biura NKWD.
Od 1954 roku w pałacu mieścił się Ośrodek Szkolenia Rolniczego, który szkolił traktorzystów, w budynkach folwarcznych zaś znajdowały się pomieszczenia użytkowane przez tutejszy PGR, który prowadził w nich mieszalnię pasz. Po transformacji ustrojowej, od1993 roku pozostaje w rękach prywatnych i czeka na podjęcie prac remontowych. Kolejni właściciele nie są w stanie sprostać ogromnym kosztom przedsięwzięcia.
Pałac dziś jest terenem ogrodzonym i zamkniętym, klucze do bramy prowadzącej na jego teren ma mieszkająca we wsi kobieta. Nie zawsze udaje się obejrzeć pałac z bliska. Zresztą z daleka i od frontu wygląda lepiej. Dopiero wchodząc za bramę, podchodząc do pałacu po ogromnym podjeździe, podglądając wnętrza i ślady ich dawnej świetności do naszej świadomości dociera fakt, jak bardzo historia bawi się ludzkimi dziełami, które nam wydają się monumentalne i nieśmiertelne. Tylko dlaczego piękno ginie tak często, z tak prozaicznych przyczyn, jak brak pieniędzy?