Gazeta
Internet

Witaj,     |  Zaloguj
Nasza społeczność

Logowanie

Dołącz do eKulturalnych
Zapomniałem hasła
Przejdź do eKulturalni.pl
GDZIE JESTEŚ:  E-ŚWIATOWID    Aktualności

Data dodania: 04.06.2010 12:27 Kategoria:Esej i Felieton Autor:Edyta Bugowska Placówka:Brak
Egzamin z demokracji
Właśnie mija rocznica wyborów czerwcowych - pierwszych po drugiej wojnie światowej, które nosiły znamiona wolności. 4 czerwca 1989 roku Polacy, po latach braku jakiegokolwiek wyboru w kwestii głosownia, zdawali swój pierwszy egzamin z demokracji - bo to od ich głosów zależało, jak będzie wyglądać Polska.
Zacznę od końca - wyniki wyborów z 4 czerwca wyglądały następująco - kandydaci bezpartyjni, występujący z ramienia Solidarności zdobyli 100% miejsc dla nich zarezerwowanych w Sejmie oraz 99 miejsc w Senacie (jedno miejsce zdobył kandydat niezależny z Piły - Henryk Stokłosa). Najgorsze wyniki uzyskała tzw. lista krajowa, na której wymagany próg poparcia kandydatów rządowych wynosił 50%. Jedynie dwa spośród 55 mandatów z tej listy zostały obsadzone w pierwszej turze. Frekwencja wyborcza wyniosła 62,3% (była mniejsza niż w jakichkolwiek wyborach w ciągu 40 lat, bo Polakom po raz pierwszy nikt nie kazał iść do urny, a wyniki nie były sfałszowane).

Kandydat bezpartyjny, lista krajowa, miejsca zarezerwowane - co oznaczają wszystkie te terminy? Aby się tego dowiedzieć trzeba cofnąć się do wydarzeń sprzed kilku tygodni - do obrad Okrągłego Stołu. Ustalenia, które tam poczyniono były podstawą do przeprowadzenia wyborów 4 czerwca.

Najważniejsze spory podczas dwumiesięcznych (rozpoczęły się 6 lutego, a zakończyły 5 kwietnia) obrad budziły przede wszystkim trzy kwestie: ordynacji wyborczej, kompetencji prezydenta i relacji między Sejmem a Senatem. Nas interesują jedynie wybory. Miały one charakter niedemokratyczny i opozycja się na to zgodziła, zastrzegając jednak, że kolejne, najpóźniej po czterech latach, odbędą się na zupełnie innych warunkach. W tamtym momencie strona solidarnościowa starała się już tylko uzyskać jak najbardziej korzystny podział miejsc w parlamencie. Na jak najszybsze porozumienie naciskał gen. Czesław Kiszczak, który mówił, że w sprawie wyborów należy: zdyscyplinować i nasilić prace przygotowawcze. (...) Dla nas najważniejsze jest wygranie wyborów, a nie styl, w jakim je wygramy. Nie możemy stracić władzy przy pomocy kartki wyborczej. Ostateczne ustalenia dotyczące wyborów do Sejmu wyglądały następująco: wybory miały charakter parytetowy - 65% miejsc (299 mandatów) miało być zagwarantowane dla: PZPR, ZSL i SD (60%) oraz dla prokomunistycznych organizacji katolików - PAX, Unii Chrześcijańsko Społecznej i Polskiego Związku Katolicko - Społecznego (5%). Ciekawym rozwiązaniem była tzw. lista krajowa - ogólną liczbę 299 posłów ze strony władzy podzielono na 264 i 35, z czego pierwsze były obsadzane w wyniku wyborów w okręgach wielomandatowych, a drugie z listy krajowej, na której znajdowali się najbardziej znani przedstawiciele partyjni, m.in. Kazimierz Barcikowski, Stanisław Ciosek, Czesław Kiszczak, Alfred Miodowicz, Mieczysław Rakowski czy Florian Siwicki. Za wybranych z tej listy uważano jedynie tych, którzy otrzymali powyżej 50% ważnych głosów w skali kraju. O pozostałe 35% miejsc (161 mandatów) mieli walczyć w wolnych wyborach kandydaci bezpartyjni. W wyborach do Senatu z każdego województwa wybierano jedynie dwóch senatorów. Miało to sprzyjać władzom, ponieważ spychało na plan dalszy duże miasta, w których społeczeństwo stało za Solidarnością, a promowało małe rolnicze województwa, których ludność miała głosować na kandydatów wysuwanych przez ekipę rządzącą. Opozycji, pomimo licznych prób, nie udało się wprowadzić systemu większościowego, jedynie w województwie warszawskim i katowickim powiększono liczbę wybieranych senatorów do trzech, dzięki czemu Senat miał liczyć stu członków. Obie strony - zarówno władza, jak i opozycja, szykowały się do wyborów. 7 kwietnia 1989 roku ówczesny Sejm PRL zmienił Konstytucję, wprowadzając do niej zapisy dotyczące Senatu, urzędu Prezydenta PRL, ordynacji wyborczej. Biuro Polityczne KC PZPR szykowało się do wyborów. Wydano zalecenie, aby na każdy mandat partyjny wysuwać po dwóch - trzech kandydatów, a także, aby na każdy mandat bezpartyjny był co najmniej jeden kandydat koalicyjny. Ten ostatni pomysł był dość interesujący, jednak nie trafiony ze względu na to, że Solidarności udało się nadać wyborom charakter plebiscytowy, głosowało się w nich za PRL lub za Solidarnością i w tym kontekście doskonałym pomysłem propagandowym było posiadanie przez każdego bezpartyjnego kandydata popieranego przez Solidarność zdjęcia z Lechem Wałęsą. Strona rządowa nie przewidziała również, że na terenach wiejskich w akcję propagowania kandydatów Solidarnościowych włączy się Kościół. Tym bardziej, że część samych działaczy i członków PZPR oraz stronnictw sojuszniczych, odsunęła się od partii - matki, często nawet popierając kandydatów opozycyjnych.

Tymczasem Solidarność przygotowywała szeroko zakrojoną kampanię, której motywem przewodnim był Lech Wałęsa. Ulice polskich miast tonęły w plakatach Solidarności, bardzo wyraźnie odróżniających się od plakatów koalicji. Także zebrania przedwyborcze bezpartyjnych były dużo ciekawsze i mniej schematyczne niż te serwowane przez działaczy PZPR, często miały one charakter politycznego show, gdzie prócz polityki obecna była również rozrywka. Poparcia Solidarności udzielili również zachodni artyści, m.in. Jane Fonda czy Stevie Wonder. Do tego wszystkiego można jeszcze dodać hasła typu: Dobry komunista, to skreślony komunista, Nie głosując przez lenistwo - oddasz władzę komunistom, zamieszczane na tzw. ściągach mających ułatwić wyborcom głosowanie. Wszystko to, a szczególnie jej świeżość i inność, stanowiło o sile kampanii opozycji. Jedynie dostęp do środków masowego przekazu Solidarność miała znacznie utrudniony, teoretycznie opozycja miała 23% czasu antenowego i 32% radiowego w programach wyborczych, jednak dysproporcje były jeszcze większe, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że władze wykorzystywały na propagowanie koalicji nie tylko audycje wyborcze, ale ogół programów. Jednak i w tym przypadku Solidarność wykazała się profesjonalizmem, tworząc programy dobre i cieszące się zainteresowaniem widzów. Przy czym nie można pominąć faktu pojawienia się 8 maja pierwszego numeru Gazety Wyborczej.

W tym kontekście nie mogą dziwić opisane przeze mnie na początku artykułu wyniki wyborów. Obóz rządzący był oszołomiony klęską, próbowano ocalić, co tylko się da - Jaruzelski uznał, że teraz najważniejszą sprawą jest odzyskanie mandatów z listy krajowej, bowiem te 35 mandatów, to gwarancja zachowania całej konstrukcji przyjętej przy Okrągłym Stole. Z kolei przywódcy Solidarności, początkowo zdziwieni rozmiarami zwycięstwa, próbowali studzić entuzjazm zwolenników, jednocześnie nie narażając się przeciwnikom. Dlatego też zgodzili się na wybory uzupełniające do listy krajowej. Jednak w tej sytuacji zachowanie całej władzy przez PZPR było już praktycznie niemożliwe. Wypadki postępowały lawinowo - najpierw Adam Michnik z tezą Wasz prezydent, Nasz premier, następnie wybranie Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta jednym głosem, przy wydatnej pomocy opozycji, rząd Tadeusza Mazowieckiego, zmiana nazwy państwa, reformy i w końcu pierwsze naprawdę wolne i demokratyczne wybory - prezydenta RP. Tak w Polsce dzięki porozumieniu największych wrogów i sile kartki wyborczej doszło do upadku komunizmu.

Po 21 latach Polacy znów w czerwcu wybierają - tym razem prezydenta. 20 czerwca nie będziemy zdawać testu z demokracji, ale ze społeczeństwa obywatelskiego. To kolejne stadium odchodzenia od komunizmu, od homo sovieticusa, aby stać się świadomym swoich praw i obowiązków obywatelem Rzeczpospolitej (czyli naszej wspólnej) Polski.

W artykule wykorzystano m.in. książki: Dudek Antoni, Reglamentowana rewolucja, Kraków 2005, Dudek Antoni, Historia polityczna Polski 1989 - 2005, Kraków 2007, Rakowski Mieczysław F., Jak to się stało, Warszawa 1991, Roszkowski Wojciech, Półwiecze. Historia polityczna świata po 1945 roku, Warszawa 2005, Wałęsa Lech, Droga do nadziei, Warszawa 1991.


Podziel się:
Wszelkie prawa do tego tekstu są zastrzeżone. Publikowanie go w całości lub części wymaga zgody Wydawcy.

Kierownik Redakcji: Hanna Laska-Kleinszmidt

tel 55 611 20 69

Jeśli chcesz dodać swój komentarz zaloguj się. Jeśli nie masz jeszcze konta zarejestruj się tutaj.
MENU

eŚWIATOWID W LICZBACH

 

Publikacji: 12135
Galerii: 307
Komentarzy: 1354

 


Liczba odwiedzin: 11517763

KONTAKT Z REDAKCJĄ

Wydawca:

Centrum Spotkań Europejskich
"ŚWIATOWID"

pl. Jagiellończyka 1
82-300 Elbląg
tel.: 55 611 20 50
fax: 55 611 20 60

 

Redakcja:
redakcja@eswiatowid.pl
tel.: 55 611 20 69

Administrator systemu:
adm@swiatowid.elblag.pl
 

 

 


 

 

Projekt dofinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007 - 2013 

oraz budżetu samorządu województwa warmińsko - mazurskiego.