O swoich planach na przyszłość, a także zwykłej codzienności opowiada nam Magdalena Lepiarczyk, która zdobyła Księżycową Statuetkę, nagrodę publiczności 13. Elbląskich Nocy Teatru i Poezji.
Podczas koncertu, który odbył się 28 sierpnia, widzowie poznali aż trzynaścioro laureatów różnych ogólnopolskich konkursów piosenki. Artyści mieli okazję zaprezentować się w dwóch utworach.
Wydaje mi się, że wszystkie te piosenki były do siebie bardzo podobne i ciężko było wyłonić swojego faworyta. Jednak przedostatni występ tego niezapomnianego wieczoru należał do wokalistki, która swoją energią obudziła publikę.
Żywy występ Magdy Lepiarczyk tym bardziej był ciekawy, bo piosenkarka doskonale trafiła z przygotowanym repertuarem – Siedzę w Mławie Osieckiej i Krajewskiego, a także Płaczmy razem, wrogu mój autorstwa Mikuły i Osieckiej.
Antek Rokicki: Od niedawna jest pani szczęśliwą posiadaczką Księżycowej Statuetki. Przypuszczam, że w to aby ją zdobyć włożyła pani wiele wysiłku. Jak długo trwały przygotowania do Elbląskich Nocy Teatru i Poezji?
Przygotowania trwają cały czas, nie mogę spocząć na laurach, tylko rozwijać się nadal. Jestem artystką poszukującą.
Czy była to pierwsza pani wizyta w naszym mieście? Wiem, że miała pani trudności z dojazdem na czas. Proszę powiedzieć, co takiego się wydarzyło.
W Elblągu pojawiłam się w 2007 roku na Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Słowa …czy to jest kochanie? gdzie zdobyłam pierwsze miejsce. Można więc powiedzieć, że Elbląg jest dla mnie szczęśliwym miastem. Publiczność jest bardzo życzliwa względem mojej osoby, a to cieszy. Jeśli zaś chodzi o problem z dojazdem, zgadza się. Wyjechałam z Rybnika do Wrocławia o 4.44, tam przesiadłam się do samochodu i moja podróż trwała około dziewięciu godzin. W połowie drogi zasiadłam za kierownicą i przyznam, że złamałam wiele przepisów, wyprzedzając wlekące się pojazdy. Mam nadzieję, że nie przyłapał mnie żaden fotoradar! Jeśli tak, będzie to miła pamiątka z tego szalonego wyjazdu. Korki, wypadki, stres „czy na pewno zdążę”. Na szczęście, śpiewałam jako przedostatnia. Rzeczy prasowałam w garderobie. Szybka próba i oczekiwanie na występ, zbieranie myśli, skupienie, wyciszenie, ale z tej całej spontaniczności wyczuwałam zupełny luz, z uśmiechem wtargnęłam na scenę. Dodam, że poczułam dodatkową energię tych wszystkich skupionych na mnie oczu... Genialne uczucie! Publika - fantastica! Opłacało się przyjechać! Bez dwóch zdań! Po ogłoszeniu wyników, w geście podziękowania, o mało co nie złamałam nogi zeskakując ze sceny! Ale jak tu nie dziękować tak znakomitej publiczności!
Proszę zdradzić, czym Magdalena Lepiarczyk zajmuje się na co dzień?
Jako człek szalony, łapię kilka srok za ogon. Śpiewam coraz więcej, dojrzałam emocjonalnie od czasu gdy pierwszy raz stanęłam na scenie. Kocham konie, od lat jeżdżę nie tylko jako pasjonatka jeździectwa, ale także jako zawodnik dyscypliny skoków przez przeszkody. Samo obcowanie z nimi nauczyło mnie wielkiej pokory, cierpliwości. To pomaga na scenie. Jako „córka Tatunia” mam mało kobiece pasje: kocham jazdę na motocyklu (ścigacze), militaria, sport zwany triatlonem (pływanie, rower szosowy, bieg). Jeśli chodzi o artystyczną część mojej duszy, to ponoć mam talent malarski. Interesuję się także fotografowaniem dziwnych obiektów, lubię dobrą książkę (wielbicielka - amatorka Terry’ego Pratchetta). Uwielbiam samotne wycieczki po górach (najczęściej Beskidy, które znam jak własną kieszeń), szczególnie jesienią - bezcenne wrażenia.
Muzyka których artystów jest dla pani źródłem inspiracji?
Ciężko wskazać mi konkretny zespół, lubię muzykę mało komercyjną, lubię piosenki z muzyką Jerzego Satanowskiego, Janusza Grzywacza, Mirosława Czyżykiewicza… Fascynują mnie rdzenne dźwięki, czy to te usłyszane w górach, dźwięki etniczne, arabskie modły. Prostota i prawda. W młodości słuchałam ciężkiej muzyki - z racji buntowniczej natury. Muzyka, której słucham, jest powiązana z moim samopoczuciem danego dnia. Jeśli wynajdę coś, co mnie poruszy, słucham tego na okrągło.
Jakie są najbliższe pani plany związane z muzyką?
Jeśli chodzi o moje najbliższe plany, to śpiewać, śpiewać i jeszcze raz śpiewać. Nie planuję, póki co, nagrania płyty, bo trzeba skompletować dobry repertuar, najlepiej własny. Nie sztuką jest wydać płytę w dzisiejszych czasach…
Rozmawiał Antek Rokicki