Historia poszczególnych obiektów i ich właścicieli przeplatana jest rozmowami z ostatnimi mieszkańcami, (...) albo tymi, którzy byli świadkami ich powolnej agonii. Częstokroć ludzie ci mieszkali w nich, (…) a niekiedy przyłożyli własną dłoń do ich upadku. Wspominają je jednak z melancholią, żalem, tęsknotą za tym, co było piękne, dobre, funkcjonalne, a teraz jest w rozsypce albo całkowicie zburzone - o książce Joanny Wańkowskiej – Sobiesiak pisze Stanisław Bobiński.
Świat bliski, znajomy? to najnowsza, wydana w 2008 roku, publikacja Joanny Wańkowskiej - Sobiesiak, historyka sztuki, konserwatora zabytków, publicystki, a także szefowej olsztyńskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Książka napisana jest lekkim językiem, czyta się ją jednym tchem, choć temat, jaki porusza, nie napawa optymizmem. 
Jest to historia dzieł architektury, jakimi były popadające nie tylko w zapomnienie, ale i w ruinę, poniemieckie dwory pałace, zameczki, folwarki, wiatraki, a także rodowe cmentarzyki i parki przy pałacach. 
Pamiętnik z podróży
Bogato ilustrowana opowieść ma formę pamiętnika z podróży do miejsc, gdzie nie tak dawno jeszcze, bo w latach 60-tych ubiegłego wieku, stały zabytkowe budowle, nieraz o wielowiekowej historii. 
Autorka odwiedzała te miejsca dwukrotnie, na przełomie XX i XXI wieku oraz w 2006 roku, aby jeszcze raz sprawdzić, czy zaszły jakieś zmiany. Najczęściej były to, niestety, zmiany na gorsze. 
Dzieje poszczególnych obiektów i ich właścicieli przeplatane są rozmowami z ostatnimi mieszkańcami, pamiętającymi czasy świetności zabytków oraz tymi, którzy byli świadkami ich powolnej agonii. Częstokroć ludzie ci mieszkali w nich, razem z kilkunastoma innymi rodzinami, korzystali z mieszczących się w nich instytucji, a niekiedy przyłożyli własną dłoń do ich upadku. Wspominają je jednak z melancholią, żalem, tęsknotą za tym, co było piękne, dobre, funkcjonalne, a teraz jest w rozsypce albo całkowicie zburzone zamieniło się w stertę gruzu. 
Joanna Wańkowska – Sobiesiak doszukuje się przyczyn zniszczenia bezcennych budowli nie tylko w uwarunkowaniach ekonomicznych, ale również ideologicznych. To właśnie ideologia i polityka zadecydowały o znikaniu pałaców i domów. Jako siedziby pruskich junkrów pozostawiono je na zatracenie.
Utracone
Książka jest podzielona na trzy części, do każdej z nich przyporządkowano kilkanaście przykładów. 
W części pierwszej, zatytułowanej Utracone, są opisane zabytki całkowicie zniszczone, rozebrane przez ludzi lub obrócone w gruzowiska siłami natury. 
Wiele miejsca zajmuje tu historia znamienitych niegdyś pałaców i dworów, począwszy od pierwszych wzmianek o danej miejscowości, poprzez jej rozwój przez wieki oraz powstanie danego obiektu, aż do momentu, kiedy zniknął on z powierzchni ziemi. Są również dzieje właścicieli. Byli to najczęściej przedstawiciele znanych rodów szlachty pruskiej, ale zdarzali się niekiedy i Polacy, którzy na tych terenach nie utracili swej polskiej tożsamości. 
Jak wynika z badań Joanny Wańkowskiej - Sobiesiak, bezcenne skarby architektury nie zostały zniszczone w czasie wojny, czasem tylko poniosły w niej nieznaczny uszczerbek. Później najczęściej stały się własnością Spółdzielni Rolnych, a potem PGR-ów; użytkowane były jako biura, świetlice, przedszkola, stołówki lub mieszkania pracownicze. Całkowitemu zniszczeniu uległy na skutek braku koniecznych remontów, a następnie - o zgrozo - rozbierano je, by pozyskać cegły do budowy domów prywatnych bądź zabudowań gospodarczych. 
Reszty upadku i zniszczenia dopełniła fala bezrobocia w latach 90-tych, kiedy to całkowicie rozgrabiono wszelkie elementy metalowe, aby sprzedać je na złom. 
Krajobraz niepamięci
Obecnie ruiny niegdyś wspaniałych budowli zarastają chwasty lub stały się one dzikimi wysypiskami śmieci.
Druga część, zatytułowana Krajobraz niepamięci, poświęcona jest zrujnowanym przedwojennym cmentarzom, zarówno katolickim, jak i ewangelickim, żydowskim kirkutom, zbiorowym mogiłom ofiar wojny i hitlerowskiego oraz stalinowskiego terroru. 
Autorka zwraca uwagę, że dewastowane są nie tylko nekropolie szlachty pruskiej, osób pochodzenia niemieckiego, żydowskiego czy rosyjskiego, ale także miejsca pochówku ludności rdzennie polskiej. Zjawisko to dotyka, o dziwo, nawet grobów osób znamienitych, zasłużonych dla Polski, np. żołnierzy Armii Krajowej. 
Płyty nagrobne zostały rozgrabione przez kamieniarzy i posłużyły jako nagrobki dla innych, krypty grobowe porozbierano, by pozyskać cegły, o pozapadane groby już nikt nie dba... Na wsiach częstokroć pozamieniane w pastwiska, w miastach zaś na pijackie meliny lub zaadaptowane jako parki, często są stopniowo ograniczane i zagrabiane przez rozbudowujące się osiedla.
Jeszcze tylko kilka zim  
W trzeciej części - Jeszcze tylko kilka zim - Wańkowska - Sobiesiak pochyla się nad dziełami sztuki architektonicznej będącymi w stanie, który pozwalałby jeszcze na przywrócenie dawnej świetności albo przynajmniej funkcjonalności; czekając na właściciela, który odkupi je od skarbu państwa, niszczeją, z roku na rok popadając w coraz większą ruinę. Chociaż najczęściej malowniczo położone w parkach z kilkusetletnimi drzewami (o ile nie wycięto ich na potrzeby PGR-ów) i w pobliżu jezior, nie znajdują nabywców z powodu zbyt wygórowanej ceny lub stanu niemal zupełnego rozpadu. 
Autorka zwraca również uwagę na stopniowe zatracanie typowego dla Warmii i Mazur krajobrazu z krytymi dachówką domami z czerwonej cegły. Nieprzemyślane, kryzysowe, peerelowskie budownictwo z wielkiej płyty i obecna samowola architektoniczna burzą piękny, historyczny klimat miast i miasteczek. 
Opustoszałe domy z pozabijanymi oknami i zapuszczonymi ogródkami stają się coraz częstszym widokiem. Bezpowrotnie odchodzi w przeszłość prześliczny, przedwojenny, zadbany krajobraz Krainy Tysiąca Jezior…