- Na Festiwal Sztuki Słowa nie musieliśmy przygotowywać specjalnego repertuaru, bo przecież zawsze śpiewamy o miłości - mówi Wojciech Czemplik z grupy Stare Dobre Małżeństwo, która wczoraj, w Elblągu zagrała ponad 2,5 - godzinny koncert.
SDM jest prawdziwym fenomenem polskiej sceny muzycznej. Ich piosenek nie usłyszymy na listach przebojów komercyjnych stacji radiowych, a przecież kiedy grają, sale zawsze pękają w szwach. Kolejnym dowodem był wczorajszy, już trzeci wieczór Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Słowa …czy to jest kochanie?
Usłyszeliśmy to, co nowe u SDM, czyli piosenki z tekstami Jana Rybowicza, którego Krzysztof Myszkowski - jak sam mówi - chce ocalić od zapomnienia, ale także repertuar tak dobrze wszystkim znany, oparty na poezji Stachury, Leśmiana czy Ziemianina.
Na swoich koncertach Stare Dobre Małżeństwo potrafi z grupy obcych sobie ludzi stworzyć grupę przyjaciół.
W piosenkach Jest już za późno, Czwarta nad ranem czy Opadły mgły elblążanie pokazali, że śpiewać potrafią - i to wszyscy razem. Pląsali też w myśl zasady, że siedzenie nie służy zdrowiu.
Tylko czy zdziwi to miłośników SDM i bywalca ich koncertów? Ilekroć na nich jestem, zawsze z zadziwieniem stwierdzam, że zespół przyjechał zagrać dla grupy przyjaciół, bo przecież tak, chyba wszyscy, czujemy się na tych muzycznych spotkaniach. W rozmowie przed występem Krzysztof Myszkowski powiedział mi, że słuchacze Starego Dobrego Małżeństwa to prawdziwa arystokracja, ludzie wrażliwi na słowo i dźwięk, którzy w zgiełku współczesności potrafią się zatrzymać i znaleźć czas na zamyślenie, wyciszenie i refleksję.
Na szczęście, sądząc chociażby po wczorajszym koncercie, takich osób jest wiele. Inne dowody? Piosenki SDM można usłyszeć przy ogniskach nad jeziorem, nad morzem i oczywiście na połoninach. Ostatnimi czasy, jak zauważył mój przyjaciel, pojawiają się też w sms-ach...