Przez kilka ostatnich dni w sali kameralnej elbląskiego kina Światowid można było oglądać ''Przeznaczone do burdelu'', indyjsko-amerykański dokument, będący propozycją dla wszystkich tych, którzy w długi kwietniowo-majowy weekend zostali w mieście.
Mimo mocnego, zapadającego w pamięć tytułu, w piątek 28 kwietnia o godzinie 20 nie doszłoby do projekcji filmu. Być może winną małego zainteresowania była deszczowa pogoda, być może - exodus elblążan w związku z wspomnianym długim weekendem. Na szczęście dzięki życzliwości pracowników kina nielicznie przybyli zasiedli w końcu wygodnie w fotelach i na blisko 1,5 godziny przenieśli się do Indii.
Jak się szybko okazało nie miała to być wyprawa z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych, lecz taka, co to burzy spokój wewnętrzny widza, wprowadzając jego sumienie w stan permanentnego niepokoju.
Podążając zatęchłymi uliczkami Kalkuty poznajemy bohaterów filmu - dzieci mieszkające w cieszącej się złą sławą dzielnicy czerwonych latarni. Kruche istotki, niewinne i bezbronne wobec pełnego przemocy świata dorosłych, a przecież będące kwintesencją każdej społeczności... Widzimy nieuchronność czekającego je losu i nierówną walkę o jego odwrócenie pewnej młodej Brytyjki.
Ta współczesna Samarytanka, będąc w centrum wydarzeń, jest jednocześnie narratorem wstrząsającej relacji z piekła na ziemi. Opowiada o dzieciach, o swoich zwycięstwach i porażkach w starciach z biurokracją, biedą, uprzedzeniami, tradycją. O sobie mówi niewiele. Robią to za nią jej czyny, upór i zapał z jakimi pomaga dzieciom, nazywającym ją pieszczotliwie ''ciocią''. Wiemy o niej poza tym mniej więcej tyle, że od kilku lat mieszka w dzielnicy czerwonych latarni i że zajmuje się fotografią.
To właśnie sztuka robienia zdjęć jest osią filmu. Zana Briski zaraża swoją pasją dzieci. Każde dostaje aparat do ręki i uczy się tego pasjonującego rzemiosła. Ogromna aktywność i niespożyte siły ''cioci'', pomimo wielu przeszkód, sprawiają, że fotografie nikomu nieznanych dzieci, trafiają na pierwsze strony gazet i do galerii całego świata. Mali artyści przez chwilę doświadczają życia na wyższym poziomie. Pozostają jednak sobą, nad wiek dojrzałe i świadome swojego losu; roześmiane i ciekawe wszystkiego co nowe.
Myśl, że to tylko kropla w morzu potrzeb, potęguje finał opowieści - jak to często w przypadku prawdziwych historii bywa, bez happy endu. Sukces działań Brytyjki okazał się krótkotrwały, a wobec ostatecznej porażki, jego smaki - gorzki. Wielki wysiłek ''cioci'', zaangażowanie po jej stronie wielu ludzi dobrej woli, nie były w stanie zatrzymać błędnego koła patologii. Piękne, wzruszające dziecięce marzenia przegrywają z brutalną rzeczywistością świata dorosłych. Prawie wszyscy mali-wielcy bohaterowie dokumentu znaleźli się ponownie na drodze przeznaczenia, zdeterminowanego miejscem urodzenia.
Jakie perspektywy, bez trwałej pomocy z zewnątrz, mają dzieci z takich dzielnic, jak ta w Kalkucie? W których prostytucja, handel alkoholem i narkotykami to jedyna przyszłość. Gdzie szkoła to dobro deficytowe i dla wybranych, gdzie brak podstawowej opieki medycznej, gdzie warunki bytowo-socjalne urągają ludzkiej godności. Czy jest w nich miejsce na dziecięce marzenia?
''Uratować jedno istnienie, to uratować świat'' - ta myśl wydaje się przyświecać działaniom młodej Brytyjki, świadomej przecież bezmiaru potrzeb milionów dzieci w samych tylko Indiach. I ona ma jednak chwile zwątpienia. Rozgoryczenie, ból, żal, smutek i poczucie winy to uczucia, które towarzyszyły również widzom, ciężkim krokiem i z jeszcze cięższymi sercami opuszczającym salę kinową.
Trudno się dziwić, w końcu winny jest każdy kto przyzwala, prawda?
Centrum Kultury i Współpracy Międzynarodowej "Światowid"
pl. Jagiellończyka 1
82-300 Elbląg
info@swiatowid.elblag.pl
http://www.swiatowid.elblag.pl/