Gazeta
Internet

Witaj,     |  Zaloguj
Nasza społeczność

Logowanie

Dołącz do eKulturalnych
Zapomniałem hasła
Przejdź do eKulturalni.pl
GDZIE JESTEŚ:  E-ŚWIATOWID    Aktualności

Data dodania: 03.03.2010 04:30 Kategoria:Esej i Felieton Autor:Edyta Jasiukiewicz, AJ Placówka:Brak
Transakcja epoki, czyli Okrągły Stół 21 lat później (esej)
Obrady Okrągłego Stołu trwały niecałe dwa miesiące, a ich skutki obserwujemy od 20 lat. Im dalej od zakończenia rozmów, tym mniej jednoznaczne są oceny tego, co się wówczas wydarzyło. Uniknąć wartościowania wydarzeń, które zmieniły bieg historii danego państwa czy grupy państw, jest bardzo trudno, nie wiem również czy trzeba. Ale kwestia Okrągłego Stołu i jego oceny jest dziś w dużej mierze kwestią polityczną, zaś spory wokół „ładu pookrągłostołowego” (III czy IV Rzeczpospolita?) mają charakter stricte polityczny - pisze Edyta Jasiukiewicz.

Trudno jest jednoznacznie ocenić wypracowany w tamtym czasie kompromis, zarówno społeczeństwu, środowisku naukowemu, jak i – a może przede wszystkim – zwykłym ludziom. Nawet wśród jego twórców opinie na ten temat są podzielone.

Na pytanie: „Jaki wpływ miało na najnowsze dzieje Polski porozumienie zawarte przy Okrągłym Stole?” 53 procent Polaków odpowiedziało, że pozytywny, 11 procent - że negatywny. Odpowiedź „częściowo pozytywny, częściowo negatywny” zyskała poparcie 31 procent badanych.

W ciągu 20 lat od powstania kompromisu Okrągły Stół zyskał dodatkowe 28 procent przeciwników (na pytanie o stosunek do Okrągłego Stołu 6 procent respondentów stwierdziło, że zawsze było jego przeciwnikami, 46 procent - że zawsze było jego zwolennikami, a 10 procent było przeciwnikami, a teraz jest zwolennikami). To dane z sondażu Gfk Polonia dla Rzeczpospolitej (W: J. Stróżyk, Okrągły Stół traci blask, Rzeczpospolita, nr 31, 6.02.2009, s. 1, 5).

O ile samo porozumienie budzi różne emocje, o tyle fakt obalenia komunizmu i zaistnienia Solidarności jest dla Polaków powodem do dumy, ocenianym jako jedne z najważniejszych wydarzeń ostatniego wieku.

Powody do dumy

W sondażu dla Gazety Wyborczej za największy sukces 52 procent badanych uznało odzyskanie niepodległości, dla 39 procent było to wejście naszego kraju do Unii Europejskiej, dla 37 procent - właśnie wyzwolenie się od komunizmu w 1989 roku, dla 33 procent - odbudowa kraju po II wojnie, dla 25 procent - walka zbrojna w czasie ostatniej wojny, zaś dla 22 procent - ruch solidarnościowy (P. Wroński, To nas rusza: niepodległość 1918r., wejście do Unii i obalenie komuny,źródło: http://wyborcza.pl /1,75248,5883696,To_nas_rusza__niepodleglosc_1918r___
wejscie_do_Unii.html,  1.04.2009).   

Co ciekawe, większość pytanych Polaków za koniec komunizmu uważa właśnie obrady Okrągłego Stołu, tylko respondenci poniżej 45. roku życia wskazują także na przełomowe znaczenie wyboru Lecha Wałęsy na prezydenta.

 

(Źródło: CBOS, O upadku komunizmu i głównych aktorach przemian, www.cbos.pl - http://www.zigzag.pl/cbos/details.asp?q=a1&id=4086, 1.04.2009 r. )

Ponad 80 procent Polaków twierdzi, iż bez przemian w Polsce albo w ogóle nie doszłoby do upadku komunizmu w pozostałych krajach bloku wschodniego, albo byłyby one dużo późniejsze.


 

(Źródło: CBOS, O upadku komunizmu i głównych aktorach przemian, www.cbos.pl, 1.04.2009 roku)

Czytając wszystkie te badania prowadzone przez różne ośrodki, ale w miarę podobne, można dojść do wniosku, że Polacy gorzej oceniają to, co Okrągły Stół przyniósł dla Polski, ale ciągle doceniają jego znaczenie dla upadku komunizmu i są pewni, że misja dziejowa Polski, wyrażająca się w haśle „Za wolność waszą i naszą”, została dzięki tym obradom wypełniona.

Zaczęło się wcześniej

Czym zatem były obrady Okrągłego Stołu, skoro wywołują tak głębokie podziały? Co w czasie ich trwania ustalono? W jaki sposób wyniki rozmów wpłynęły na kształt dzisiejszej Europy i Polski? Na te pytania spróbuję odpowiedzieć.

Obrady, które były wynikiem „solidarnościowych” strajków, rozpoczęły się 6 lutego 1989 roku, ale sygnały ze strony władzy, dotyczące możliwości spotkania, płynęły już w ostatnich dniach sierpnia 1988 roku.

26 sierpnia 1988 roku, podczas strajków, gen. Czesław Kiszczak apelował w telewizji o zaprzestanie strajków i wysunął propozycję rozmów na każdy temat. Już 31 sierpnia nastąpiło spotkanie między Czesławem Kiszczakiem a Lechem Wałęsą, a jego rezultatem było wygaszenie strajków w całym kraju.

We wrześniu rozmowy były kontynuowane, a 14 października powstał rząd Mieczysława Rakowskiego (Kalendarium. Kompromis narodzony w bólach, Newsweek, nr 6, 8.02.2009, s. 22).

Co Polak znajdzie na stole?

Pierwszym błędem byłego redaktora Polityki była jego wypowiedź na konferencji prasowej 28 października 1988 roku. Premier powiedział wtedy, że głównym zadaniem rządu będzie troska o to, co Polak znajdzie na stole, „Ale, powiedziałem, nie na >>Okrągłym Stole<<, tylko na normalnym (…). Nie spodziewałem się, że moja wypowiedź zostanie przez opozycję uznana za potwierdzenie jej obaw, iż rząd nie jest zainteresowany w odbyciu >>Okrągłego Stołu<<” (M. F. Rakowski, Jak to się stało, Warszawa 1991, s. 145).

Jednak tak właśnie się stało. Drugim błędem było ogłoszenie likwidacji Stoczni Gdańskiej – nierentownej, jednak nie dużo bardziej niż inne stocznie, a która była przecież kolebką Solidarności.

Decyzja ta była początkiem „burzy” protestów i inwektyw rzucanych w kierunku M. Rakowskiego, zarówno w Polsce, jak i za granicą (M. F. Rakowski, Jak to się stało, Warszawa 1991, s. 146-149). Kolejnym krokiem wiodącymi do rozmów władzy z opozycją była debata A. Miodowicz – L. Wałęsa (30. 11.1988 roku), bez żadnych wątpliwości wygrana przez przywódcę Solidarności.

Na rozmowy z opozycją szczególnie mocno naciskał Wojciech Jaruzelski, który był nawet gotów ustąpić ze stanowiska I sekretarza KC PZPR (podobnie jak Mieczysław Rakowski ze stanowiska premiera, Czesław Kiszczak i Florian Siwicki – ministrowie spraw wewnętrznych i obrony oraz dwóch członków Biura Politycznego), gdy przewodniczący OPZZ Alfred Miodowicz zgłaszał zdecydowane weto wobec zalegalizowania Solidarności (był to również element walki o władzę, jaka rozegrała się w czasie tego Plenum) (A. Dudek, Reglamentowana rewolucja. Rozkład dyktatury komunistycznej w Polsce 1988-1990, Kraków 2004, s. 227-228.).

Magdalenka

18 stycznia 1989 roku X Plenum KC PZPR przyjęło uchwałę, w której wyraziło zgodę na podjęcie rozmów z opozycją (Kalendarium. Kompromis narodzony w bólach, Newsweek, nr 6, 8.02.2009, s. 22). 6 lutego miała miejsce oficjalna inauguracja rozmów, poprzedzona trudnymi pertraktacjami na temat ich przebiegu. To w słynnej już willi rządowej w Magdalence zapadły najważniejsze decyzje dotyczące celów i przebiegu obrad. Odbywały się one w Pałacu Namiestnikowskim w Warszawie, siedzibie Urzędu Rady Ministrów na Krakowskim Przedmieściu.

Uroczystości inauguracyjne były filmowane przez telewizję i transmitowane w radio. Uczestnicy rozmów, podzieleni na dwie delegacje: rządową i opozycyjną, które zajęły większość miejsc przy stole, w rzeczywistości reprezentowali kilka różnych organizacji: opozycja solidarnościowa miała 25 miejsc, rząd – 18, osiem miało OPZZ, dwa - Kościół katolicki, jedno - Kościół ewangelicki i dwa zajmowały tzw. niezależne autorytety (J. Skórzyński, Ugoda i rewolucja, Władza i opozycja 1985-1989, Warszawa 1995, s. 261).

Czesław Kiszczak stał na czele delegacji rządowo – PZPR-owskiej, a towarzyszyli mu m.in. Stanisław Ciosek, Aleksander Kwaśniewski, Zbigniew Sobotka czy Leszek Miller.  Na czele delegacji Solidarności stał Lech Wałęsa, a najważniejszymi jego współpracownikami byli Jacek Kuroń, Bronisław Geremek i Adam Michnik (J. Skórzyński, Ugoda i rewolucja, Władza i opozycja 1985-1989, Warszawa 1995, s. 196).

Wokół stołu

Istotne jest to, że w ocenie władz to B. Geremek i A. Michnik byli „głównymi architektami” opozycyjnej polityki w czasie obrad. To właśnie ich opiniom poświęcano szczególnie wiele uwagi w kołach rządzących (A. Dudek, Reglamentowana…, s. 149 – 250).

 

Mniejsze znaczenie przypisywano delegacjom: Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego (na czele której stanął Mikołaj Kozakiewicz) i Stronnictwa Demokratycznego (reprezentowanego przez Jana Janowskiego). Delegacji OPZZ przewodniczyli Alfred Miodowicz i Romuald Sosnowski. Pozycje obserwatorów zostały zarezerwowane dla delegatów kościelnych – Alojzego Orszulika i Bronisława Dembowskiego, reprezentujących Kościół katolicki oraz biskupa Kościoła ewangelicko-augsburskiego Janusza Narzyńskiego (J. Skórzyński, Ugoda i rewolucja...,  s. 196).

Przy okrągłym stole, który specjalnie na tę okazję wykonano w fabryce mebli w Henrykowie, obradujący zasiadali jedynie dwukrotnie: z okazji inauguracji i zakończenia rozmów. Przy czym Lech Wałęsa nie omieszkał w swojej książce skomentować faktu jego 8-metrowej średnicy: "Dlaczego stół ma ponad 8 metrów średnicy? – Bo rekord świata w pluciu na odległość wynosi 7 metrów" (L. Wałęsa, Droga do nadziei, Warszawa 1991, s. 110).

Stoły i stoliki

Rzeczywiste obrady prowadzone były jednak w roboczych zespołach i toczyły się przy zwykłych stołach (A. Dudek, Reglamentowana …, s. 247), w trzech głównych zespołach. Pierwszym z nich był zespół gospodarki i polityki społecznej, któremu przewodniczyli: Władysław Baka ze strony koalicji rządzącej i Witold Trzeciakowski z Solidarności. Drugi zespół – reform politycznych – na czele z Bronisławem Geremkiem i Januszem Reykowskim (zob. biogram pod tekstem). Trzeci zespół – pluralizmu związkowego – miał trzech przewodniczących: Aleksandra Kwaśniewskiego, Tadeusza Mazowieckiego i Romualda Sosnowskiego.

Powołano również podzespoły, zwane „podstolikami”: rolnictwa, górnictwa, reformy prawa i sądów, samorządu terytorialnego, stowarzyszeń, młodzieży, środków masowego przekazu, nauki, oświaty i postępu technicznego, zdrowia i ekologii.

W obradach uczestniczyło łącznie 452 osób, jednak w rzeczywistości wielu zgromadzonych nie odegrało żadnej istotnej roli w trakcie rozmów. Najważniejsze kwestie rozstrzygano na poufnych posiedzeniach kierownictw wszystkich delegacji, odbywających się najczęściej w Magdalence (A. Dudek, Reglamentowana …, s. 248) określanej „najciężej pracującą kobietą przy okrągłym stole” (K. Dubiński, Magdalenka. Transakcja epoki, Warszawa 1990, s. 3), rezydencji położonej w lasach podwarszawskiej miejscowości Magdalenka, strzeżonej przez żołnierzy z Nadwiślańskiej Jednostki MSW i należącej do tego resortu.

Władza brudzi, jesteśmy wspólnie ubrudzeni

Symbolicznie ta nazwa przylgnęła do wszystkich poufnych kontaktów ówczesnej władzy z opozycją, prowadzonych na przełomie 1988 i 1989 roku. Drugim etapem tych kontaktów były rozmowy prowadzone właśnie w czasie obrad Okrągłego Stołu (K. Dubiński, Magdalenka. Transakcja epoki, Warszawa 1990, s. 3-4).

W toczonych w Magdalence rozmowach wzięły udział 42 osoby, jednak tak naprawdę liczyło się jedynie kilka z nich: Stanisław Ciosek, Andrzej Gdula, Czesław Kiszczak, Aleksander Kwaśniewski, Janusz Reykowski, Wojciech Jaruzelski – za sprawą telefonicznych konsultacji – ze strony rządowej. Ze strony Solidarności: Lech Wałęsa, Bronisław Geremek, Adam Michnik, Jacek Kuroń, Tadeusz Mazowiecki.

W rozmowach w Magdalence brali również udział przedstawiciele Kościoła: biskup Tadeusz Gocłowski i ksiądz Alojzy Orszulik (A. Dudek, Reglamentowana..., s. 248). Lech Kaczyński, uczestnik wszystkich poufnych rozmów, tak określił, czym była Magdalenka: „Nie było tam tego typu ustaleń . Nie było żadnej umowy o podziale władzy, tym bardziej o podziale majątku. Magdalenka posłużyła stronie rządowej do fraternizacji z częścią ekipy solidarnościowej. Po oficjalnych obradach odbywających się przy wodzie sodowej odbywała się kolacja – duży stół, dużo alkoholu. Kiszczak na pewno nie próbował się spoufalać z miłości, tylko realizował swój plan. Michnik zresztą też. Stanisław Ciosek często wracał do motywu: władza brudzi, jesteśmy wspólnie ubrudzeni” (M. Kobosko, A. Stankiewicz, P. Śmiłowicz, Gra o Polskę. Rozmowa z Lechem Kaczyńskim, Newsweek, nr 6, 8.02.2009, s. 28).

Kaczyński stwierdził również, że w czasie spotkań w Magdalence omawiano jedynie takie sprawy, jak rejestracja NSZ, Solidarności Rolników Indywidualnych, kwestie środków masowego przekazu i dostępu do nich opozycji oraz sprawę Senatu i prezydenta (M. Kobosko..., Gra o Polskę..., s.28).

Wygrana a nie styl!

Z kolei Zbigniew Bujak mówił o poufnych rozmowach: „W Magdalence  niczego się nie ustala na piśmie; wszystko jest na gębę. No, to jak któraś ze stron dojdzie do wniosku, że druga nie dotrzymuje warunków umowy, to się odwołuje do obserwatorów kościelnych i oni ostatecznie rozstrzygają, kto ma rację. Już kilka takich decyzji wydali, raz korzystnych dla jednej, raz dla drugiej strony” (Cyt. za: K. Gebert, Mebel, Londyn 1990, s. 58).

Najważniejsze spory podczas dwumiesięcznych obrad budziły przede wszystkim trzy kwestie: ordynacji wyborczej, kompetencji prezydenta i relacji między Sejmem a Senatem. Wybory miały mieć charakter niedemokratyczny i strona opozycyjna się na to zgodziła, zastrzegając jednak, że kolejne, mające się odbyć po najpóźniej czterech latach, odbędą się na zupełnie innych warunkach.

W tamtym momencie strona „solidarnościowa” starała się już tylko uzyskać jak najbardziej korzystny podział miejsc w parlamencie (A. Dudek, Reglamentowana…, s. 255). Na jak najszybsze porozumienie naciskał gen. Czesław Kiszczak, który mówił, że w sprawie wyborów należy: „zdyscyplinować i nasilić prace przygotowawcze. (…) Dla nas najważniejsze jest wygranie wyborów, a nie styl, w jakim je wygramy. Nie możemy stracić władzy przy pomocy kartki wyborczej” (Cyt. za: A. Garlicki, Karuzela, Warszawa 2003, s. 260).

 

Ostateczne ustalenia dotyczące wyborów do Sejmu wyglądały następująco: wybory miały charakter parytetowy – 65 procent miejsc (299 mandatów) miało być zagwarantowane dla PZPR, ZSL i SD (60 procent) oraz dla prokomunistycznych organizacji katolików – PAX, Unii Chrześcijańsko Społecznej i Polskiego Związku Katolicko – Społecznego (5 procent).

Ważnym i zarazem ciekawym jest fakt, iż liczbę 299 mandatów podzielono na 264 i 35, z czego pierwsze były obsadzane w wyniku wyborów w okręgach wielomandatowych, a drugie z tzw. listy krajowej, na której znajdowali się najbardziej znani przedstawiciele partyjni, m.in. Kazimierz Barcikowski, Stanisław Ciosek, Czesław Kiszczak, Alfred Miodowicz, Mieczysław Rakowski czy Florian Siwicki. Za wybranych z tej listy uważano jedynie tych, którzy otrzymali powyżej 50 procent ważnych głosów w skali kraju. O pozostałe 35 procent miejsc (161 mandatów) mieli walczyć w wolnych wyborach kandydaci bezpartyjni (A. Dudek, Reglamentowana…, s. 255 – 256, J. Skórzyński, Ugoda i rewolucja..., s. 219). 

Nasz prezydent

Impas pojawił się w sprawie kompetencji prezydenta, któremu komuniści chcieli nadać jak najszersze uprawnienia. Jasnym dla nich było, że „prezydent wyposażony w szerokie kompetencje miał być kluczowym gwarantem zachowania wpływów w państwie przez obóz komunistyczny” (A. Dudek, Reglamentowana…, s. 260).

Dla obozu władzy było oczywistym, że prezydent nie będzie wybierany w wyborach powszechnych, co postulowała opozycja. Konflikt został rozwiązany dzięki dość niespodziewanej propozycji wolnych wyborów do Senatu, którą zgłosił Aleksander Kwaśniewski. Jak wyglądała reakcja:

B. Geremek: Układ byłby taki – druga izba wybrana w całkowicie demokratycznych wyborach, Sejm wybrany w ramach kontraktu. Razem wybierają prezydenta?
L. Wałęsa: To sprawa ciekawa, do akceptacji.
S. Ciosek: Nie dyskutujemy. Obie strony nie są do tego przygotowane” (Fragment zapisu Krzysztofa Dubińskiego, który protokołował rozmowy w Magdalence, cyt. za: A . Garlicki, Karuzela, s. 267).

Ostatecznie zdecydowano tak, jak powiedział B. Geremek, że prezydent był wybierany na 6-letnią kadencję, większością bezwzględną, przez połączone izby parlamentu pod nazwą Zgromadzenia Narodowego.

Do kompetencji głowy państwa przypisano weto ustawodawcze, które mógł uchylić Sejm większością 2/3 głosów, rozwiązywanie parlamentu, gdy ten w ciągu trzech miesięcy nie powoła rządu lub nie przyjmie budżetu. Prezydent również czuwał nad przestrzeganiem Konstytucji PRL, stał na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa, nienaruszalności jego terytorium, a także przestrzeganiem sojuszy politycznych i wojskowych. Ponadto stał on na czele sił zbrojnych, przewodniczył Komitetowi Obrony Kraju, wprowadzał stan wojenny i wyjątkowy (A. Dudek, Reglamentowana…, s. 261).

"S" znów legalna

Ważne ustalenia dotyczyły wyborów do Senatu. Z każdego województwa wybierano jedynie dwóch senatorów – co miało sprzyjać władzom, ponieważ spychało na plan dalszy duże miasta, w których społeczeństwo stało za Solidarnością, a promowało małe rolnicze województwa, których ludność miała głosować na kandydatów wysuwanych przez ekipę rządzącą. Opozycji, pomimo licznych prób, nie udało się wprowadzić systemu większościowego, jedynie w województwie warszawskim i katowickim powiększono liczbę wybieranych senatorów do trzech, dzięki czemu Senat miał liczyć stu członków (A. Dudek, Reglamentowana…, s. 258).

Kolejne ustalenia Okrągłego Stołu dotyczyły rejestracji Solidarności. Decyzja w sprawie wznowienia legalnej działalności związku zapadła 17 kwietnia 1989 roku, 20 kwietnia z kolei zalegalizowano NSZZ Rolników Indywidualnych Solidarność (A . Garlicki, Karuzela, s. 306). W sprawie dostępu opozycji do mediów nie udało się osiągnąć zadowalających rezultatów – półgodzinna audycja w TVP i godzinna w radiu raz w tygodniu, reaktywowanie Tygodnika Solidarność i tygodnika NSZZ RI oraz wydawanie ogólnokrajowego dziennika.

Również w kwestiach gospodarczych osiągnięcia nie były imponujące – przyjęcie „Stanowiska w sprawie polityki społecznej i gospodarczej oraz reform systemowych”, dokumentu bez większych konkretów w sprawie reform gospodarczych, było świadectwem braku pomysłów w kwestii rozwiązań ekonomicznych po obu stronach stołu (A. Dudek, Reglamentowana…, s. 263–270), jednak L. Wałęsa stwierdził, że „>>Stolik<< gospodarczy osiągnął w sumie kilkadziesiąt ważnych uzgodnień dotyczących ekonomii i polityki społecznej” (L. Wałęsa, Droga do wolności 1985-1990. Decydujące lata, Warszawa 1991, s. 116).

Nieformalnym uzupełnieniem nowych instytucji ustrojowych była Komisja Porozumiewawcza, która miała nadzorować wykonywanie ustaleń okrągłostołowych i spełniać funkcje mediacyjne (A. Dudek, Reglamentowana…, s. 262).   

ZSRR: liczy się spokój

Jaki był stosunek ZSRR do obrad Okrągłego Stołu? Stojący na czele ZSRR Michaił Gorbaczow nie zamierzał interweniować, a w czasie wizyty W. Jaruzelskiego w Moskwie, w kwietniu 1989 roku, wyraził swoje poparcie wobec ustaleń Okrągłego Stołu.

Już w połowie roku 1988 ekipa rządząca była przekonana, że jeśli działania komunistycznych władz będą nieskuteczne, spowoduje to cofnięcie akceptacji Moskwy wobec nich. Tym bardziej, że M. Gorbaczowowi bardziej zależało na stosunkach z USA i w tym kontekście zachowania spokoju w Polsce nawet kosztem dojścia do władzy opozycji, o czym może świadczyć zarówno zaproszenie Adama Michnika do Moskwy, pod pretekstem polsko-rosyjskiego seminarium na temat wpływu historii na kinematografię (zgody na ten wyjazd nie wyraziły władze PRL), jak i szyfrogram z rozmów z pracownikami KGB, dostarczony przez grupę kontrwywiadowczą Wisła, działającą w Moskwie, w którym można było przeczytać:

„Dla ZSRR liczy się przede wszystkim pomyślny rozwój stosunków z USA i w tym kontekście istnieje potrzeba budowania w Krajach Socjalistycznych mostów porozumienia między różnymi siłami społecznymi, dlatego nie powinniście nam przeszkadzać w kontaktach z polskimi intelektualistami” (A. Dudek, PRL bez makijażu, Kraków 2008, s. 205).

Jasne było, że zmiany personalne nie mają dla Kremla znaczenia, liczyło się jedynie zagwarantowanie spokoju społecznego w Polsce, a także utrzymanie jej w strefie wpływów ZSRR.

Bezpośrednim wynikiem rozmów Okrągłego Stołu były wybory czerwcowe. 7 kwietnia 1989 roku ówczesny Sejm PRL zmienił Konstytucję PRL, wprowadzając do niej zapisy dotyczące Senatu, urzędu Prezydenta PRL, ordynacji wyborczej.

Biuro Polityczne KC PZPR szykowało się do wyborów. W czasie jego obrad 13 kwietnia zaaprobowano kandydaturę prof. Alfonsa Klafkowskiego, przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego (TK), na przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej, na czele nowo zwołanego Sztabu do spraw Wyborów stanął Józef Czyrek. Wydano zalecenie, aby na każdy mandat partyjny wysuwać po dwóch – trzech kandydatów, a także, aby na każdy mandat bezpartyjny był co najmniej jeden kandydat koalicyjny (A . Garlicki, Karuzela, s. 310).

PRL albo Solidarność

Ten ostatni pomysł był dość interesujący, jednak nie trafiony ze względu na to, że Solidarności udało się nadać wyborom charakter plebiscytowy, głosowało się w nich za PRL lub za Solidarnością i w tym kontekście doskonałym pomysłem propagandowym było posiadanie przez każdego bezpartyjnego kandydata popieranego przez Solidarność zdjęcia z Lechem Wałęsą.

Strona rządowa nie przewidziała również, że na terenach wiejskich w akcję propagowania kandydatów solidarnościowych włączy się Kościół (A . Garlicki, Karuzela, s. 313 – 314). Tym bardziej, że część samych działaczy i członków PZPR oraz stronnictw sojuszniczych, odsunęła się od „partii – matki”, często nawet popierając kandydatów opozycyjnych.

12 maja zakończono kompletowanie list kandydatów na parlamentarzystów. Do Sejmu zgłoszono 1760 kandydatów, do Senatu – 558.

Jeśli weźmiemy pod uwagę ówczesne nastroje społeczne, to okazało się, że Okrągły Stół był korzystniejszy dla opozycji – w kwietniowych badaniach opinii publicznej 74,4 procent badanych pozytywnie oceniało Solidarność, zaufanie do L. Wałęsy wzrosło z 26 procent do 82 procent w ciągu zaledwie trzech miesięcy, 64 procent pytanych stwierdziło, że Okrągły Stół był większym sukcesem opozycji niż rządzących (A . Garlicki, Karuzela, s. 319).  

Wyborcze show

Tymczasem Solidarność przygotowywała szeroko zakrojoną kampanię, której motywem przewodnim był Lech Wałęsa; on sam wspomina to w ten sposób: „5 maja zostałem przyjęty wraz z czołówką >>Solidarności<< przez prymasa Glempa, któremu przedstawiliśmy wytyczne naszej kampanii wyborczej, a także wyjaśniliśmy, na jakiej zasadzie sporządzona została lista kandydatów (…). 7 maja pojechałem na wiec wyborczy do Płocka, gdzie rozpocząłem pobyt od uczestnictwa w procesji z relikwiami św. Zygmunta (patrona Płocka). Następnie przedstawiłem licznie zebranym mieszkańcom kandydatów na senatorów z tego regionu i trochę pogadałem. >> Jeśli nie wygramy wyborów – powiedziałem – to nie narzekajcie na Wałęsę, tylko na siebie <<. Podobne zdania wygłaszałem później przez cztery tygodnie w dziesiątkach innych miast” (L. Wałęsa, Droga do…, s. 131).

Kierowaniem kampanią zajął się Komitet Obywatelski z rozbudowanymi strukturami regionalnymi. Kampania odznaczała się dużą dynamiką – ulice polskich miast tonęły w plakatach Solidarności, bardzo wyraźnie odróżniających się od plakatów koalicji. Także zebrania przedwyborcze „bezpartyjnych” były dużo ciekawsze i mniej schematyczne niż te serwowane przez działaczy PZPR, często miały one charakter politycznego show, gdzie prócz polityki obecna była również rozrywka.

Poparcia Solidarności udzielili również zachodni artyści, m.in. Jane Fonda czy Stevie Wonder. Do tego wszystkiego można jeszcze dodać hasła typu: „Dobry komunista, to skreślony komunista”, „Nie głosując przez lenistwo – oddasz władzę komunistom”, zamieszczane na tzw. ściągach, mających ułatwić wyborcom głosowanie.

Wszystko to, a szczególnie świeżość i „inność" stanowiło o sile kampanii opozycji. Jedynie dostęp do środków masowego przekazu Solidarność miała znacznie utrudniony, teoretycznie opozycja miała 23 procent czasu antenowego i 32 procent radiowego w programach wyborczych, jednak dysproporcje były jeszcze większe, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że władze wykorzystywały na propagowanie koalicji nie tylko audycje wyborcze, ale ogół programów.

Rakowski ma czarne myśli

Jednak i w tym przypadku Solidarność wykazała się profesjonalizmem, tworząc programy dobre i cieszące się zainteresowaniem widzów. Przy czym nie można pominąć faktu pojawienia się 8 maja pierwszego numeru Gazety Wyborczej (A. Dudek, Reglamentowana…, s. 280–290). Pisma, które do tej pory w dużej mierze kształtuje świadomość rzeszy Polaków.

Do wyborów przystąpiły również inne formacje opozycyjne, np. Konfederacja Polski Niepodległej, Unia Polityki Realnej czy Ruch Wolnych Demokratów, część nastawionych radykalnie ugrupowań opozycyjnych wezwała z kolei do bojkotu wyborów, apelując o odsunięcie komunistów od władzy i zorganizowanie w pełni demokratycznych wyborów parlamentarnych (A. Dudek, Reglamentowana…, s. 291).

Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki, wyniki wyborów nie mogą dziwić. O swoich przeczuciach dotyczących wyborów M. Rakowski pisał: „Wieczorem 3 czerwca opadły mnie czarne myśli. Podsumowując swoje wrażenie z kampanii wyborczej, przypomniałem sobie wyniki badań opinii publicznej, optymizm, którym tryskał Czarzasty i… psychicznie przygotowałem się na przegraną. Był to rodzaj ubezpieczenia się. Jeśli, mówiłem do siebie, okaże się, że jednak wyjdziemy na swoje, to uzyskamy pewien komfort, jeśli przegramy, nie będzie to dla mnie zbyt wielkim szokiem. Nadszedł dzień 4 czerwca” (M. Rakowski, Jak to się stało…, s. 227).

Jakie były wyniki wyborów? Kandydaci bezpartyjni, występujący z ramienia Solidarności zdobyli 100 procent miejsc dla nich zarezerwowanych w Sejmie oraz 99 miejsc w Senacie (jedno miejsce zdobył kandydat niezależny z Piły - Henryk Stokłosa). Najgorsze wyniki uzyskała tzw. lista krajowa, na której wymagany próg poparcia kandydatów rządowych wynosił 50 procent. Jedynie dwa spośród 55 mandatów z tej listy zostały obsadzone w pierwszej turze.

Klęska

Frekwencja wyborcza wyniosła 62,3 procent (A. Dudek, Reglamentowana..., s. 269). Obóz rządzący był oszołomiony klęską, próbowano ocalić, co tylko się da – „Jaruzelski uznał, że teraz najważniejszą sprawą jest odzyskanie mandatów z listy krajowej, bowiem te 35 mandatów, to gwarancja zachowania całej konstrukcji przyjętej przy >>Okrągłym Stole<<. Nadchodziły pierwsze komentarze z Komitetów Wojewódzkich na temat wyników wyborów. Powtarzały się opinie, że X Plenum było nieporozumieniem i że kierownictwo przejawiło wysoki stopień naiwności” (M. Rakowski, Jak to się stało…, s. 228).

Z kolei przywódcy Solidarności, początkowo zdziwieni rozmiarami zwycięstwa, próbowali studzić entuzjazm zwolenników, jednocześnie nie narażając się przeciwnikom. Wykorzystały to władze, które postanowiły poszukać z opozycją nowego kompromisu. 6 czerwca Cz. Kiszczak, S. Ciosek i A. Gdula spotkali się z B. Geremkiem, T. Mazowieckim i ks. A. Orszulikiem. Na spotkaniu reprezentanci Solidarności potwierdzili gotowość dochowania całości kontraktu, ustąpili w kwestii listy krajowej, pozwalając na wybory uzupełniające do niej.

Opozycja bała się buntu ze strony aparatu władzy, wojska i policji oraz ewentualnego niezadowolenia innych państw Układu Warszawskiego (mimo, że realnie żadne z tych zagrożeń nie mogło wystąpić, o czym wtedy strona solidarnościowa nie miała pojęcia) (J. Skórzyński, Ugoda i rewolucja..., s.  274-275).

Jednak w tej sytuacji zachowanie całej władzy przez PZPR było praktycznie niemożliwe do zrealizowania, szczególnie po drugiej turze wyborów, w której do Sejmu dostały się osoby z partii koalicyjnych, jednak wsparte przez Solidarność, co doprowadziło do tego, że Klub Poselski PZPR stał się niezależny od Biura Politycznego (A. Dudek, Reglamentowana..., s. 331).

Wasz prezydent, nasz premier

Po obu stronach zastanawiano się tylko jak ten problem rozwiązać, czego przejawem był m.in. artykuł Adama Michnika z 3 lipca 1989 roku Wasz prezydent, Nasz premier. Redaktor Gazety Wyborczej pisał w nim:

„Polsce potrzebny jest teraz silny i wiarygodny układ władzy. Nie wystarczą żadne zmiany fasadowe: zastąpienie jednego drugim spośród kandydatów na prezydenta czy premiera. Dlatego twierdzę: roztrząsanie osobistych przewag generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka jest drogą fałszywą (…). Wszelako rzecz nie w ludziach, lecz w mechanizmach. Potrzebny jest układ nowy, możliwy do zaaprobowania przez wszystkie główne siły polityczne. Nowy, ale gwarantujący kontynuację. Takim układem może być porozumienie, na mocy którego prezydentem zostanie wybrany kandydat z PZPR, a teka premiera i misja sformowania rządu powierzona kandydatowi >>Solidarności<<. Taki prezydent będzie gwarantował ciągłość władzy, umów międzynarodowych i wojskowych sojuszy. Taki rząd będzie miał mandat ogromnej większości Polaków i zagwarantuje konsekwentną zmianę systemu gospodarczego i politycznego. Tylko taki układ władzy może zrealizować w praktyce postulat >>wielkiej koalicji<< i ma szanse otrzymać odpowiednią pomoc dla odbudowy gospodarczej kraju. I będzie to układ wiarygodny dla Polski i świata” (http://wyborcza.pl/1,75546,3645049.html, 5.04.2009).

Tak też się stało, jednak dopiero ponad miesiąc później. Wojciech Jaruzelski został wybrany na prezydenta 19 lipca 1989 roku przez Zgromadzenie Narodowe, przy czym należy zaznaczyć, że na 544 posłów i senatorów obecnych na głosowaniu W. Jaruzelski otrzymał 270 głosów, prezydent został wybrany większością jednego głosu (przy wydatnej pomocy opozycji, której kilku członków oddała głosy nieważne lub nie pojawiła się na posiedzeniu) (J. Skórzyński, Ugoda i rewolucja..., s. 283).

Mazowiecki na premiera

Misję tworzenia rządu powierzono Czesławowi Kiszczakowi, co miało fatalny wydźwięk propagandowy ze względu na skojarzenia z „peerelowską karuzelą stanowisk”  (prezydentem został Wojciech Jaruzelski, I sekretarzem KC PZPR Mieczysław Rakowski) (A. Dudek, Reglamentowana..., s. 373), o czym pisał również M. Rakowski: „Z inicjatywą rekomendowania Kiszczaka na premiera wystąpił Jaruzelski. Był to kolejny błąd, który spowodował następstwa, jakich nie przewidział Jaruzelski ani ci członkowie kierownictwa, którzy się z tym nie zgadzali, ale milczeli. Niestety, lecz ja również do nich należałem, a miałem przecież świadomość, że opozycja w żadnym wypadku nie zgodzi się na to, aby dwóch generałów stało na czele państwa” (M. Rakowski, Jak to się stało…, s. 242). 

Był to również koniec koalicji PZPR – ZSL – SD. Opozycja nie była zadowolona z nowego premiera, 7 sierpnia Lech Wałęsa wydał słynne oświadczenie, w którym stwierdził, że z nominacją C. Kiszczaka na premiera zgodzić się nie może, wobec czego jedyną alternatywą jest stworzenie koalicji opartej na Solidarności, ZSL i SD (L. Wałęsa, Droga do…, s. 152). 

Efektem tego oświadczenia, poprzedzonego długotrwałymi negocjacjami, był nowy rząd, na czele którego stanął Tadeusz Mazowiecki, wieloletni redaktor naczelny Tygodnika Solidarność, 19 sierpnia jego kandydaturę zaakceptował Wojciech Jaruzelski, a pięć dni później została ogromną większością przyjęta przez Sejm (J. Skórzyński, Ugoda i rewolucja..., s. 295).

Antoni Dudek w artykule pt. Kwadratura >>okrągłego stołu<< tak podsumował te wydarzenia: „Klęska wyborcza poniesiona 4 czerwca 1989 r. przez PZPR i jej sojuszników zapoczątkowała proces rozkład systemu i choć Jaruzelskiemu udało się zostać prezydentem, to sposób, w jaki się to stało, przekreślił możliwość wprowadzenia systemu rządów zaprojektowanego przy >>okrągłym stole<<. Trzeba podkreślić: upadek dyktatury Jaruzelskiego nastąpił wbrew temu, co wynegocjowano przy >>okrągłym stole<<, ale jest też faktem, że podjęte decyzje okazały się katalizatorem zmian. >>Okrągłemu stołowi<< należy się istotne miejsce w historii upadku reżimu komunistycznego w Polsce, ale czynienie z niego aktu założycielskiego III RP przypomina próbę uznania Rady Regencyjnej za dzień narodzin jej poprzedniczki” (A. Dudek, Kwadratura „okrągłego stołu”, Wprost, nr 6, 8.02.2009, s. 95 ).   

Demontaż systemu

odbywał się już lawinowo, w ciągu kolejnego roku znowelizowano Konstytucję (29 grudnia 1989 roku), powracając do tradycyjnej nazwy państwa – Rzeczpospolitej Polskiej (RP) (A. Dudek, Reglamentowana..., s.. 445), rozwiązano PZPR i zlikwidowano SB, kulminacją fali demokratyzacyjnej były wolne wybory prezydenta RP. W styczniu (27-30) 1990 roku. na XI Zjeździe PZPR, jej ówczesny I sekretarz wydał słynną komendę: „Sztandar wyprowadzić” (P. Osęka, Portret polityczny Mieczysława F. Rakowskiego – syn PRL – u, reformator, http://wyborcza.pl/1,76842,5900178,Portret_polityczny_Mieczyslawa_F__Rakowskiego___syn.html, 6.04.2009). 

Byli działacze PZPR założyli Socjaldemokrację Rzeczypospolitej Polskiej (SdRP), której głównymi przywódcami byli: Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller i Mieczysław Rakowski. SdRP miała m.in. przejąć wszystkie prawa i obowiązki PZPR oraz pomóc w rozdysponowaniu majątku byłej PZPR (W. Bereś, J. Skoczylas, 15 lat III RP – rok 1990, http://wyborcza.pl/1,76842,2066075.html, 6.04.2009). Pozostała część działaczy PZPR utworzyła Unię Socjaldemokratyczną Rzeczypospolitej Polskiej (USdRP), która zmieniła nazwę na Polską Unię Socjaldemokratyczną i Ruch 8 Lipca.

Sprawa majątku PZPR nie ucichła jednak tak łatwo, 9 listopada 1990 roku Sejm przegłosował ustawę o przejęciu przez państwo majątku po PZPR . Reorganizację Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (MSW) rozpoczął 22 sierpnia 1989 roku, na dwa dni przed złożeniem urzędu, premier Czesław Kiszczak. Chodziło o zmiany organizacyjne, które pozwoliłyby na „zaciemnienie struktury” MSW oraz na zachowanie w departamencie większości pracowników, którzy po reorganizacji, mieli być przedstawiani jako „apolityczni fachowcy”.

Porządki w służbach

Jednocześnie niszczono dokumenty zgromadzone w archiwach MSW, a także gwałtownie redukowano liczebność SB, które w ciągu pół roku oficjalnie straciło ponad 20 tysięcy etatowych pracowników, którzy jednak zostali w większości porozmieszczani m.in. w Milicji Obywatelskiej i w nowo utworzonych departamentach. 2 sierpnia 1989 roku Sejm powołał Komisję do Zbadania Działalności MSW, na czele której stanął Jan Rokita. Działała do września 1991 roku, jednak jej możliwości były mocno ograniczone, ponieważ nie uzyskała możliwości przesłuchiwania pod rygorem kary za fałszywe zeznania, miała również problemy z dostępem do archiwów.

Po protestach milicjantów, którzy prócz utworzenia własnych związków zawodowych, chcieli także oddzielenia milicji od SB, Czesław Kiszczak został zmuszony do przygotowania kolejnej reformy, MO miała przekształcić się w Policję, a SB w Urząd Ochrony Państwa (UOP). 6 kwietnia 1990 roku Sejm uchwalił trzy ustawy, na podstawie których powstały Policja i UOP. Trzecia dotyczyła Urzędu Ministra Spraw Wewnętrznych. W tym samym czasie zlikwidowano również Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk oraz Wojskowe Służby Wewnętrzne (A. Dudek, Reglamentowana…, s. 451 – 477).

Po ustąpieniu ze stanowisk Floriana Siwca i Czesława Kiszczaka i wobec ciągłego spadku popularności w lipcu 1990 roku generał Wojciech Jaruzelski oświadczył, że chce zrezygnować ze stanowiska prezydenta. We wrześniu 1990 roku Sejm podjął decyzję o skróceniu kadencji głowy państwa oraz przyjął nowelizację konstytucji, w której głowę państwa wybierano w wyborach bezpośrednich.

Głównym kandydatem na  prezydenta był Lech Wałęsa, który już w kwietniu deklarował chęć zostania głową państwa (M. Cichosz, (Auto)kreacja wizerunku polityka na przykładzie wyborów prezydenckich w III RP, Toruń 2007, s. 77). W wywiadzie dla Gazety Wyborczej tak opisał, jaki powinien być polski prezydent:"

Potrzeba prezydenta z siekierą

: zdecydowany, ostry, prosty, nie certoli się, nie przeszkadza demokracji, ale natychmiast blokuje luki. Gdy widzi, że korzystają ze zmiany systemu, rozkradają, wydaje dekret, ważny do czasu uchwały sejmowej. Ja bym połowę Polski zaoszczędził, gdybym miał takie uprawnienia. Bo w demokracji, zanim wszystko przedyskutują, nie nadążają za cwaniactwem – na spostrzeżenia dziennikarki, że opisuje prezydenta, jakby opisywał siebie, odpowiedział – Dość daleko tak. Sytuacja wymaga takich predyspozycji: szybki, wyczuwający, węszący, blokujący, ale nic przeciwko demokracji i rządowi” (A. Bikont, Prezydentem nie chcę zostać … będę musiał zostać, Gazeta Wyborcza 20.06.1990, w: Lech Wałęsa. Przewodniczący NSZZ Solidarność, s. 149).

Wybory miały dwie tury, pierwsza odbyła się 25 listopada, druga - 6 grudnia 1990 roku. Konkurentami Lecha Wałęsy do urzędu byli: Roman Bartoszcze, Włodzimierz Cimoszewicz, Tadeusz Mazowiecki, Leszek Moczulski i największa niespodzianka wyborów, „pan z czarną teczką” Stanisław Tymiński – który uzyskał drugi wynik wyborczy w I turze – 23,1 procent, tym samym pokonał Tadeusza Mazowieckiego, który zdobył 18,1 procent głosów.

W drugiej turze, w której spotkali się Lech Wałęsa i Stanisław Tymiński, ten pierwszy uzyskał poparcie w wysokości 74,25 procent głosów. Jednak tak wysokie notowania nikomu nieznanego biznesmena peruwiańskiego, którego kampania przebiegała pod hasłem „Cudotwórca spoza układów” (M. Cichosz, (Auto)kreacja..., s. 85 – 127), pokazuje, jak sfrustrowane było społeczeństwo i zmęczone dopiero co odzyskaną „demokracją”...  

 

***

NOTA BIOGRAFICZNA

 

Janusz Reykowski – ur. 29 XI 1929 r. w Warszawie, psycholog; w latach:1972–80 prof. Uniwersytetu Warszawskiego, organizator (1980 r.) i dyrektor Instytutu Psychologii PAN; członek PAN (od 1983 r.) i Europejskiej Akademii Nauk (od 1991 r.); w latach: 1988–90 członek Biura Politycznego KC PZPR, 1989 r. współprzewodniczący zespołu ds. reform politycznych podczas negocjacji Okrągłego Stołu; napisał prace z zakresu psychologii emocji, motywacji (dotyczące zwłaszcza mechanizmów zachowań prospołecznych), teorii osobowości, psychologii społecznej i politycznej; twórca tzw. regulacyjnej teorii osobowości. (Atlas Historyczny PWN, Warszawa 2006). Był jednym z tych intelektualistów, którzy w okresie Solidarności zachowali dystans do związku, uznając go za zbyt radykalny, a po okresie stanu wojennego rozpoczął aktywność polityczną, w ramach PZPR, do którego należał od dawna. Mimo napisanej przez niego pracy magisterskiej na temat osobowości Stalina, czy niezbyt chlubnej postawy w czasie wydarzeń z marca 1968 roku, tolerował, a może wręcz wspierał konspirację, bujnie rozkwitającą w czasie trwania stanu wojennego. Jak pisze o nim Konstanty Gebert: „zdawał się plasować na pograniczu dwóch światów: oficjalnego establishmentu naukowego i emancypującej się wraz z całym społeczeństwem inteligencji" (K. Gebert, Mebel, Londyn 1990, s. 9-10).  

 

 

Autorka jest historykiem, politologiem, absolwentką Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Przygotowuje pracę doktorską z zakresu polityki zagranicznej PRL w latach 70.

Podziel się:
Wszelkie prawa do tego tekstu są zastrzeżone. Publikowanie go w całości lub części wymaga zgody Wydawcy.

Kierownik Redakcji: Hanna Laska-Kleinszmidt

tel 55 611 20 69

Jeśli chcesz dodać swój komentarz zaloguj się. Jeśli nie masz jeszcze konta zarejestruj się tutaj.
MENU

eŚWIATOWID W LICZBACH

 

Publikacji: 12133
Galerii: 307
Komentarzy: 1354

 


Liczba odwiedzin: 11515550

KONTAKT Z REDAKCJĄ

Wydawca:

Centrum Spotkań Europejskich
"ŚWIATOWID"

pl. Jagiellończyka 1
82-300 Elbląg
tel.: 55 611 20 50
fax: 55 611 20 60

 

Redakcja:
redakcja@eswiatowid.pl
tel.: 55 611 20 69

Administrator systemu:
adm@swiatowid.elblag.pl
 

 

 


 

 

Projekt dofinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007 - 2013 

oraz budżetu samorządu województwa warmińsko - mazurskiego.