Bambino Ingi Iwasiów to, zdaniem Krzysztofa Masłonia, przede wszystkim opowieść o mieście - o Szczecinie.  
- Akcja powieści rozgrywa się w latach 1957-1981, ale często cofa się do lat wcześniejszych, czasem nawet do okresu przedwojennego i pokazuje miasto, które w literaturze polskiej tak naprawdę dotąd nie zaistniało. Inga Iwasiów pokazuje trochę innych bohaterów od tych, których dotąd znaliśmy z tego rodzaju książek. To Nomadowie, którzy przybyli do Szczecina z różnych miejsc. Zobaczyli ruiny i próbowali tam ułożyć sobie życie. Bardzo to opornie szło i ich losy są na ogół smutne. Mało optymizmu jest w tej książce - zauważa  red. Masłoń, który poprowadził wczorajsze spotkanie z Ingą Iwasiów w Elblągu. 
Losy miasta i ludzi, których opisała Ingą Iwasiów, równie dobrze mogłyby dotyczyć Olsztyna czy Elbląga, w ogóle miejscowości leżących na tzw. Ziemiach Odzyskanych, ale nie tylko. Nie do końca jest to też pesymistyczna historia. 
- Przez obraz tamtej Polski dopiero widać, jak wielkiego skoku dokonaliśmy, z jakiego punktu był ten start, z jak potwornej biedy. Tak naprawdę jest to książka o ludzkim losie, która dzieje się w takich, a nie innych, realiach. Równie dobrze takie losy mogłyby dziać się w każdym innym miejscu w Polsce, choć tu, na Ziemiach Odzyskanych one mają swoją wyraźną specyfikę - wskazuje publicysta.
W naszym życiu coraz powszechniej obecna jest technika cyfrowa i multimedia. Co czeka literaturę? Czy spełni się przepowiednia o końcu ery Gutenberga?
- Dla literatury jest to bardzo szczególny moment. Wygląda na to, że jednak jesteśmy u progu prawdziwej rewolucji technologicznej. Jeszcze niedawno było nie do pomyślenia, że nie będziemy mieli tej przyjemności czytania książki w wannie czy łóżku, a zamiast tego będziemy mieli w kieszeni nośnik. No, będziemy mieli! To jest rewolucja także z innego powodu - w gruncie rzeczy każdy może dziś książkę napisać, przedstawić ją opinii czytających, każdy może odnieść sukces – zauważa Krzysztof Masłoń.
Jak zapowiada się 2009 rok? 
- Jedno już widać: żadnych kompleksów, jeśli chodzi o tłumaczenia. Jesteśmy absolutnie na bieżąco. Myślę też, że szansa polskiej literatury zawsze jednak tkwiła w jej specyfice, w tym że momentami nie zawsze ona była gdzie indziej zrozumiana. To czasem wywoływało naszą frustrację, ale innej drogi nie ma. Jeśli będziemy robili kolejne wersje książek o trudnej sytuacji singli, problemach gejów, to wszystko już było i to w dobrym wydaniu. To nie jest to. I jedna niewesoła refleksja, chociaż…, w ciągu ostatnich 20 lat tak naprawdę swoją szansę wygrała tylko Dorota Masłowska. To obecnie największa nadzieja naszej literatury - przyznaje red. Masłoń. 
Posłuchaj interesującej rozmowy:

Rozmawiała Agnieszka Jarzębska