Spotkania z pisarzami, poetami, publicystami odbywają się w różnych miejscach regionu. Jednak rzadko jest okazja, by rozmawiać o kondycji literatury, środowiska literackiego i czytelnictwa w wymiarze lokalnym czy wojewódzkim. Taką okazją była wczorajsza dyskusja pod hasłem Czy w Elblągu potrzebny jest kwartalnik literacki?
Od wielu lat ukazuje się Kwartalnik Elbląski TygiEl. Jego wydawcą jest Stowarzyszenie Elbląski Klub Autorów SEKA. Niestety, w ostatnich latach pismo trwa głównie dzięki dofinansowaniu Urzędu Miejskiego, nakład jest niewielki (ostatnio 200 egz. - dane UM), a sprzedaż znikoma (kilkanaście sztuk). W tym roku nie ukazał się jeszcze żaden numer.
Do rozmowy o tym, czy Elbląg - i elblążanie potrzebują kwartalnika literackiego zaprosił nowy szef departamentu kultury Leszek Sarnowski. Temat wzbudził spore zainteresowanie. Przyszło ponad 30 osób. Jak na elbląskie warunki to sporo, bo np. na spotkania z pisarzami - nawet bardzo znanymi - przychodzi często po kilka osób. W ostatnim czasie wyjątkiem były wieczory autorskie elblążan: Tomasza Stężały (powieści historyczne) i Agnieszki Pietrzyk (powieści kryminalne).
Dyskusja trwała około 2,5 godziny. Głos zabrali przedstawiciele mediów, organizacji pozarządowych, placówek kultury, samorządu, osoby piszące, w tym dotychczasowi współpracownicy Tygla, a także jego redaktor naczelny dr Ryszard Tomczyk.
Można było odnieść wrażenie, że zdaniem większości osób kwartalnik literacki jest potrzebny i nadal powinien to być TygiEl. Pismo powinno jednak przejść gruntowny lifting. Niezbędna jest nowa strategia działań, nowa zawartość, szata graficzna, pomysły na promocję, dystrybucję i wzrost sprzedaży oraz nowi ludzie, którzy zaangażują się w tworzenie i rozwijanie tytułu.
Inny pomysł to przeniesienie pisma do Internetu. W ten sposób zaoszczędzi się pieniądze na druk i zapewni dostęp do większej liczby czytelników. Nawet jeśli pismo pozostanie w wersji drukowanej, powinno mieć lepszą i regularnie aktualizowaną stronę internetową.
Wiążące decyzje nie zapadły, ale pojawiły się deklaracje pomocy i współpracy przy reaktywacji kwartalnika.
A oto najważniejsze opinie i propozycje uczestników spotkania:
- czasopismo powinno być bardziej lokalne i elbląskie, niż obecnie; powinno prezentować dorobek lokalnych poetów, historię itp.;
- TygiEl stworzyła i wydawała grupa zapaleńców, ale przyszedł czas, by do tematu podejść profesjonalnie; powinny znaleźć się pieniądze na stworzenie redakcji z prawdziwego zdarzenia, aby ludzie w niej zatrudnieni mogli planować kolejne numery, a następnie móc realizować swoje plany;
- wydawnictwo powinno być finansowane z różnych źródeł, np. z dotacji ministerstwa kultury; cenną wartością, którą można wykorzystać w staraniach o pieniądze, jest 20 lat tradycji Tygla;
- dotacja z UM na wydawanie tytułu powinna być większa, niż dotąd; być może powinna ona być przeznaczona nie na druk lub nie tylko na druk, ale na pierwszy etap prac nad pismem, czyli jego redagowanie, tworzenie tekstów; umowa ze stowarzyszeniem - wydawcą kwartalnika, powinna być zawierana na dłuższy okres, np. na 3 lata;
- kwartalnik literacki promuje miasto i być może samorząd powinien przejąć na siebie cały ciężar jego utrzymania; niezależnie od tego Urząd Miejski powinien wspierać pismo w zakresie promocji; rozwiązaniem byłoby może zawiązanie partnerstwa podmiotów i osób zainteresowanych tworzeniem czasopisma i delegowanie poszczególnych zadań, jakie są z tym związane;
- władze Elbląga powinny stworzyć niewielki sklepik, w którym będzie można kupić wszelkie wydawnictwa związane z miastem; jeden, stały adres "witryny z książkami" pomoże w sprzedaży lokalnych publikacji; dystrybucja powinna się odbywać również poprzez miejskie placówki kultury;
- należy podjąć działania, które zachęcą młodych ludzi do czytania kwartalnika literackiego i interesowania się lokalną twórczością literacką; może dobrym rozwiązaniem będą specjalne lekcje; mogli by je prowadzić literaci, dziennikarze itp.
Co ciekawe i znaczące, wypowiedzi redaktora naczelnego Tygla były mało optymistyczne. Ryszard Tomczyk podkreślił, że zawsze był zwolennikiem "inwestowania w tak zwane elbląskie środowiska twórcze".
- Uważam, że warto finansować, inicjować pewne sprawy, które kształtują się w Elblągu, które tu powstają, tu się rodzą, bo one świadczą o miejscu Elbląga w regionie i kraju - usłyszeliśmy.
Jednak, jak wynika ze słów redaktora, obecnie uważa on, że kondycja stowarzyszenia SEKA i lokalnego środowiska literackiego jest jeszcze gorsza, niż samego Tygla, a bez twórców pismo literackie nie może funkcjonować.
- Jedyna racja istnienia takiego czasopisma tkwi w autorach, ludziach, którzy chcą właśnie w ten sposób oddziaływać na odbiorców. Bo jeśli oni chcą oddziaływać, to chcą, by pismo docierało do publiczności i znajdą do tej publiczności drogę - wskazywał Ryszard Tomczyk. - Czy jesteśmy dziś w stanie uruchomić, zaktywizować środowisko literackie w Elblągu? Jeśli ono w ogóle istnieje, bo jestem coraz większym pesymistą w tej sprawie. Kiedy powstawał TygiEl, wydawało się, że jest szansa powołania i rozwoju środowiska literackiego, ale teraz stwierdzam, że bohaterowie się zmęczyli. Nie sądzę, by przy obecnym potencjale i aktualnym, szczątkowym, wysiłku to środowisko było w stanie utrzymać pismo literackie, choć oczywiście byłoby mi miło, gdyby to czasopismo funkcjonowało. Na miarę możliwości pomógłbym w tym, ale wiem, że takie są prawa życia. Dobrze byłoby, aby zebrali się ludzie najbardziej zainteresowani twórczo wydawaniem pisma, natomiast nie sądzę, by w tego rodzaju gremiach, jak tutaj, można było coś naprawdę do końca załatwić, choć wszyscy naprawdę dobrze pismu życzą - dodał redaktor.